Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki

Cześć. Na początek chciałabym ,,powiedzieć , że Daria24, HttydFun, Astriś111 i Szczerb1203 piszą cudowne opowiadania. Są naprawdę świetne! I pomyślałam, że jeśli one piszą takie piękne opowiadania to ja też mogę. Mam nadzieję, że wam się spodoba, ale na początek kilka informacji:[]

  • akcja rozgrywa się po JWS,
  • wojna z Drago i wszystkie wydarzenia z JWS 2 pojawią się później,
  • Czkawka nie ma lewej nogi, a Szczerbatek połowy lotki,
  • na początku wszyscy wyglądają jak w krótkometrażówce ,,Dawn of the dragon races'',
  • Stoik żyje, Valka pojawi się później,
  • będzie Czkastrid ( jestem ich PSYCHOFANKĄ ),
  • Czkawka i Astrid mają urodziny tego samego dnia - 6 grudnia,
  • Czkawka, Astrid, Śledzik, Sączysmark, Mieczyk i Szpadka mają po 18 lat,
  • Gothi mówi,
  • wikingowie mają wszystkie owoce i warzywa,
  • łazienki i kuchnie też są, ale nie takie nowoczesne ;),
  • rozdziały będę dodawać co kilka dni ( zależy kiedy będę miała czas ),
  • opowiadanie będzie pisane z różnych perspektyw najczęściej Astrid i Czkawki,
  • rozdziały nie będą za bardzo długie... tylko czasami będą dłuższe ;),
  • UWAGA! Czytając to opowiadanie można dostać cukrzycy!!! xD

To tyle informacji. Miłego czytania!!! ;)[]

Rozdział.1. Astrid (Poniedziałek 1 lipca, 9:00)[]

Perspektywa Czkawki[]

Nowy dzień na Berk. Wstałem, ubrałem się, zjadłem śniadanie i nakarmiłem Szczerbatka. I oczywiście poszedłem do Smoczej Akademii ( SA ). Po drodze spotkałem Astrid - najpiękniejszą dziewczynę na Berk.

- Cześć Czkawka.

-Cześć.

-Co się dzieje? - zapytała - Jesteś jakiś smutny.

- A nic takiego - odpowiedziałem. Wiecie dręczy mnie już od trzech lat pytanie: ,,Czy Astrid mnie kocha?. Niby całowała mnie parę razy, ale nigdy nie powiedziała, że jej się podobam, czy coś w tym stylu. Bo wiecie ja jestem w niej zakochany od zawsze. I chyba dzisiaj zapytam się czy ona też coś do mnie czuje. Ale to później... teraz idziemy na zajęcia. Weszliśmy do Akademii.

- Cześć wszystkim - powiedziałem razem z Astrid. Zaśmialiśmy się.

- No hej piękna. - powiedział Sączysmark. I od razu dostał w brzuch od Astrid.


Perspektywa Astrid[]

Nienawidzę kiedy chłopaki mnie podrywają, a zwłaszcza Sączysmark. Chciałabym, żeby Czkawka był ze mną, ale on jest nieśmiały i chyba nie zrobi pierwszego kroku. I zauważyłam, że od kilku dni chodzi taki smutny. Ciekawe co się dzieje? Jest przystojny, ma Nocną Furię, ale czegoś mu jeszcze brakuje, a raczej kogoś... oczywiście dziewczyny. Wiem, że parę dziewczyn się nim interesuje, ale on nie zwraca na nie uwagi. Może już jest zakochany? A tak z innej beczki ciekawe co będziemy robić na zajęciach?

- Uwaga - powiedział Czkawka - dzisiaj zrobimy sobie wyścigi. Przelecimy się dookoła wyspy, na Smoczą Wyspę i wrócimy do Akademii. Ten kto przyleci pierwszy dostanie nagrodę.

- A jaką? - zapytał Śledzik.

- dowiecie się w swoim czasie - powiedział Czkawka. A teraz na miejsca! Gotowi? Start! Wszyscy wystrzelili z Akademii jak burza. Pierwszy oczywiście był Czkawka, ja byłam druga, a trzeci Sączysmark.

- zaraz cię dogonię kochany - powiedziałam do Czkawki.

- tak myślisz? - powiedział.

- oczywiście! - i wyprzedziłam go. Wichura leciała najszybciej jak mogła.


Kilka minut później...


Perspektywa Czkawki[]

- Astrid wygrała i dostanie nagrodę.

- powiesz jaka to nagroda? - zapytała Astrid.

- tak... polatamy sobie we dwoje.

- to świetnie! - powiedziała Astrid.

- A gdyby ktoś z nas wygrał to nagroda byłaby taka sama? - zapytał Sączysmark.

- Tak, a czemu niby nie.. - odpowiedziałem.

- Aha, ok tylko tyle chciałem wiedzieć.

- To co lecimy Czkawka? - zapytała moja kochana Astrid.

- Tak jasne! - powiedziałem.

Lataliśmy sobie to tu, to tam jakieś 3 godziny. Polecieliśmy nad Krucze Urwisko, zawsze tu przylatujemy kiedy mamy wolny czas. Rozmawiamy, śmiejemy się i wygłupiamy. I wspominamy czasy kiedy mieliśmy 15 lat. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale teraz wszystko się zmieni.

- Czkawka pamiętasz nasz pierwszy lot na Szczerbatku? - zapytała Astrid.

- Oczywiście, nigdy tego nie zapomnę.

- Ja też, było cudownie i wtedy kiedy pocałowałam cię w policzek...- uśmiechnęła się.

- Wtedy zaniemówiłem. - zaśmialiśmy się. Ale teraz już muszę z nią porozmawiać na poważnie.

- Astrid..- powiedziałem.

- Tak?

- Słuchaj ja naprawdę bardzo cię lubię, ale czuję, że...

- że co? Mów śmiało. - położyła mi rękę na ramieniu.

- Astrid...Kocham Cię. - złapałem ją za ręce i spojrzałem głęboko w jej piękne błękitne oczy. - I chcę być tylko z tobą.

- Czkawka...ja też Cię Kocham i tak długo czekałam na ten moment.

- Naprawdę mnie Kochasz? - zapytałem nadal nie dowierzając.

- Tak, ale jeszcze zapomniałeś czegoś zrobić.

- Ale czego? - zapytałem.

- Tego - i mnie pocałowała. Odpłynąłem. Czułem się cudownie i chciałem, żeby ten moment trwał wiecznie. Przerwaliśmy pocałunek niechętnie.

- Astrid, czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?

- Tak Czkawka oczywiście, że tak - mocno mnie przytuliła.

- Tak się cieszę.

- Ja też. Pocałowaliśmy się. Szczerbatek zrobił się zazdrosny i wrzucił nas do wody.

- Szczerbatek! - krzyknąłem - Co ty wyprawiasz?

Astrid się zaśmiała, ja też. Wyszliśmy z wody cali mokrzy, kapało z nas.

- Czkawka na razie nikomu o nas nie mówimy? - zapytała.

- Nie, na razie nie. Boję się jak zareagują.

- Ja też. Wracamy już?

- Tak. Pocałowałem ją w policzek. Byliśmy nad Kruczym Urwiskiem do 16:00, czyli jakieś 4 godziny...długo, nie? xD. Wróciliśmy już. Weszliśmy do domu. Nie wyschliśmy do końca. Tata siedział przy stole. Pewnie zaraz się zapyta gdzie byliśmy...

- Cześć tato - powiedziałem.

- Dobry wieczór - powiedziała słodko Astrid.

- Dobry wieczór, a gdzie byliście? - zapytał tata.

- Nad Kruczym Urwiskiem. - odpowiedziałem.

- A czemu jesteście mokrzy?

- Bo Szczerbatek wrzucił nas do stawu. I już się nie pytaj dlaczego. Sam ci powiem. Opowiedziałem tacie wszystko dokładnie. Naprawdę bardzo się ucieszył jak mu powiedziałem o mnie i Astrid. Zaśmialiśmy się.

- Gratuluję wam.

- Dzięki. - powiedziałem. - to my już pójdziemy na górę.


W pokoju...[]

- Astrid chcesz dzisiaj u mnie nocować?

- Tak, jasne. Ale muszę jeszcze nakarmić Wichurę.

- Ok poczekam. - Pocałowałem Astrid w policzek. Uśmiechnęła się. Wyszła przez okno. Nie wiem czemu akurat przez okno.

Perspektywa Astrid

Brak mi słów, tak bardzo się cieszę. Nareszcie Czkawka i ja jesteśmy razem.

- Wichura! - krzyknęłam. Od razu przyleciała. Nakarmiłam ją, wzięłam swoje rzeczy i poszłam do Czkawki. Weszłam przez okno xD.

- Już jestem!

- O Astrid. Co tak długo?

- No wiesz musiałam nakarmić Wichurkę i wziąć sobie parę rzeczy.

- Aha, ok. Pomyślałem, że może sobie poszkicujemy. Co ty na to?

- Świetny pomysł, a co będziemy szkicować?

- Szczerbatka.

- Wiesz ja nie za bardzo umiem rysować...

- To nic ja też nie. Zaśmialiśmy się. Usiedliśmy na łóżku i szkicowaliśmy śpiącego Szczerbatka najlepiej jak umiemy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i w ogóle takie tam...szkic jest w połowie skończony. Zrobiło się już ciemno. Mieliśmy już iść spać, ale...

- Czkawka, a gdzie ja będę spać?

- Jak to gdzie? Ze mną. - uśmiechnął się. - łóżko, przecież nie jest małe.

- A jak twój tata rano przyjdzie nas obudzić to co?

- To nic. Astrid spokojnie. Tata przychodzi mnie budzić tylko kiedy jestem sam, a przecież dzisiaj śpisz u mnie to raczej nie przyjdzie... a z resztą nie obchodzi mnie co pomyśli, przecież jesteśmy parą tak?

- No tak, ale...

- żadnych ,,ale'' kochana. - i mnie pocałował.

- Ok...to chodźmy już spać. Położyliśmy się. Wtuliłam się w Czkawkę.

- Dobranoc kochany.

- Dobranoc Astrid. Pocałowaliśmy się i zasnęliśmy.

Ps. Ja lubię jak jest dużo miłości i na początek chciałam tak zasłodzić, ale spokojnie nie będę was zasładzać na śmierć xD Ja po prostu KOCHAM Czkastrid <3[]

Rozdział.2. Zwyczajny dzień... (Wtorek 2 lipca, 9:00 )[]

Perspektywa Czkawki[]

Obudziłem się. Za oknem świeciło słońce, a obok mnie leżała Astrid. Naprawdę nie mogę uwierzyć w to co się wczoraj stało. Teraz ja i Astrid zawsze będziemy razem. Moja ,,Milady'' się obudziła.

- Cześć kochana.

- Cześć Czkawka - powiedziała zaspana.

- Jak się spało? - zapytałem.

- Cudownie, a tobie?

- Mi też. - uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem. - chodźmy na śniadanie.

- Dobrze, ale tylko się przebiorę.

- Ale szybko. - posłałem jej uśmiech i zszedłem na dół.


W kuchni...[]

- Cześć tato.

- Cześć Czkawka, jak się spało?

- Dobrze... - A gdzie Astrid?

- Przebiera się... a czy ty zawsze musisz się o wszystko dopytywać?

- Nie muszę, ale mam tylko ciebie i nie chcę, żeby coś ci się stało.

- No wiem, ale przecież Astrid mi nic nie zrobi. Nie pobije mnie czy coś...

Astrid zeszła na dół i chyba słyszała naszą rozmowę.

- Dzień dobry. - powiedziała do taty.

- Dzień dobry Astrid, jak się spało? - zapytał tata. - Ugh... tato, znowu to samo.

- No co? Nawet nie mogę się zapytać?

- możesz. - przekręciłem oczami.

- A wracając do pytania. Astrid?

- spało mi się świetnie. - uśmiechnęła się.

- Usiądź.

- Już, już. - powiedziała miło Astrid, tak jakby to nie była ona. Wiem, że do wodza powinno się odnosić z szacunkiem i w ogóle, ale nie poznaję jej :)


Perspektywa Astrid[]

Wiem jestem nieziemsko miła i chyba zawsze taka będę. Znam się z Czkawką bliżej dopiero od trzech - czterech lat, ale on mnie odmienił. Już nie jestem aż tak bardzo agresywna. Tak się cieszę, że to właśnie jego wybrałam.

- Astrid, polatamy sobie po zajęciach?

- Jasne kochany. - uśmiechnęliśmy się do siebie. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do SA. Kiedy weszliśmy do Akademii to Sączysmark spał, Mieczyk i Szpadka jak zwykle się bili, Śledzik czytał Smoczy Podręcznik, a Wichurka i Szczerbatek zaczęli się bawić.

- Cześć Śledzik. - powiedziałam razem z Czkawką.

- Cześć.

- Co tam czytasz? - zapytałam.

- A tak sobie przeglądam Smoczy Podręcznik.

Podeszłam do Wichury, a Czkawka do Szczerbatka. Pogłaskaliśmy smoki po pyszczkach, ale one chciały się ,,zabawić''. Popchnęły nas na siebie i się pocałowaliśmy.

- Zakochana para! - krzyknął Mieczyk. Zdenerwowałam się, ale to prawda jesteśmy zakochaną parą. Zarumieniłam się, a Czkawka się uśmiechnął.

- Może zaczniemy już zajęcia? - spytał Śledzik.

- Tak, jasne... - odpowiedział Czkawka drapiąc się po głowie. Nagle wszedł Stoik.

- Dziś nie będzie zajęć. - powiedział.

- Ale dlaczego? - spytał Sączysmark, którego obudziły bliźniaki.

- Bo będziecie sprzątać Akademię. Wszyscy wzdychali, ale w końcu zaczęliśmy sprzątać. Było przy tym dużo śmiechu. Po jakichś 3 godzinach skończyliśmy sprzątać. Poszliśmy z Czkawką polatać. Byliśmy już w chmurach. Było naprawdę pięknie.

- Może polecimy na plażę? - zapytał Czkawka.

- Ok, odpoczniemy trochę.

Prawie wylądowaliśmy. Byłam chyba metr nad ziemią i zeskoczyłam z Wichury prosto na kamień.

- Ała! - krzyknęłam z bólu.

- Astrid, co się dzieje? - zapytał przerażony Czkawka.

- Skoczyłam na kamień i chyba skręciłam kostkę.

- Oh, ty niezdaro - powiedział Czkawka. - na którą nogę skoczyłaś?

- na lewą, strasznie mnie boli.

- Ołł... rzeczywiście ją skręciłaś. Musimy iść do domu.

- iść? - zapytałam.

- To znaczy...lecieć. - uśmiechnął się do mnie, wziął na ręce i posadził na Szczerbatku.


Perspektywa Czkawki[]

Kilka minut później...[]

- Powoli Astrid, uważaj. - powiedziałem. Bardzo martwiłem się o Astrid. Nie będzie mogła latać na smoku, a co gorsza chodzić przez kilka dni. Weszliśmy do domu.

- Na Thora! Co się stało? - zapytał tata.

- Astrid skręciła kostkę. Poszukasz jakiegoś opatrunku?

- Tak, a wy idźcie do twojego pokoju. Tylko ostrożnie.

- Taki miałem zamiar. - uśmiechnąłem się do taty i wziąłem As na ręce.

- Będę się tobą opiekował cały czas. - powiedziałem do mojej ,,Milady''.

- Dziękuje, to słodkie. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.

- Nie ma za co, a teraz zaniosę cię na górę.

- Dobrze. - posłała mi uśmiech. Położyłem ją na łóżku i pocałowałem w czoło.

- Wszystko będzie dobrze. - powiedziałem.

- Mam nadzieję, ale nie będę mogła latać na Wichurze.

- Już jestem! - krzyknął tata i wszedł na górę.

- Dzięki, to połóż na biurku.

- Zostawić was samych? - zapytał tata.

- Jeśli możesz.

- Dobrze to ja wam nie przeszkadzam. Tata wyszedł. Usztywniłem nogę Astrid. Szczerbatek przyglądał się jak to robię, a As pogłaskała go po pyszczku.


Perspektywa Astrid[]

Co mi strzeliło do głowy, żeby skakać? Już nigdy więcej, tak nie zrobię. Czkawka usztywnił mi nogę i patrzył się na mnie tymi pięknymi zielonymi oczami. Uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Było tak cicho i spokojnie. Czkawka przysunął się do mnie.

- Kocham cię. - powiedział i pocałował mnie delikatnie.

- Też cię Kocham Czkawka. - przytuliłam się do niego. Na dworze robiło się już ciemno. Szczerbuś był już śpiący. Wspominaliśmy z Czkawką stare czasy kiedy byliśmy młodsi...i nasz pierwszy pocałunek ;)

- Może dokończymy nasz szkic? - zapytał.

- Jasne. Wiesz, zapomniałam o nim.

- Ja też zapomniałem. - uśmiechnęliśmy się. Czkawka podszedł do biurka. Wziął nasz niedokończony szkic, ołówki i usiadł obok mnie na łóżku.


Pół godziny później...[]

- Nareszcie skończyliśmy. - powiedziałam zadowolona.

- Pięknie wyszło, prawda? - zapytał słodko Czkawka.

- Prawda. - uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam w policzek.

- może chodźmy już spać? - zapytał Czkawka ziewając.

- Ok, ja też  jestem zmęczona.


Perspektywa Czkawki[]

Położyłem się i przytuliłem Astrid.


- Dobranoc ,,Milady''. - pocałowałem ją delikatnie.

- Dobranoc Czkawka. - uśmiechnęła się i odwzajemniła pocałunek. Zasnęliśmy.

Rozdział.3. (Środa 3 lipca, 9:00)[]

Perspektywa Czkawki[]

Wstałem. Obudził mnie deszcz. Padał naprawdę mocno. Astrid jeszcze spała, nie chciałem jej budzić, więc zszedłem po cichu na dół. Taty nie było w domu, pewnie już wyszedł. Zrobiłem sobie i Astrid śniadanie. Dwie herbaty i bułki z dżemem. Naszym ulubionym - malinowym. Zaniosłem wszystko na górę i postawiłem na biurku. Obudziłem Astrid pocałunkiem. Otworzyła oczy i też mnie pocałowała.

- Śniadanie do łóżka ,,Milady''. - powiedziałem z uśmiechem.

- Ooo...dziękuje. - też się uśmiechnęła. Zjedliśmy szybko. Szczerbatek się obudził, pogłaskałem go po pyszczku i przyniosłem kosz ryb. Zjadł je ze smakiem.

- Jak tam noga? - zapytałem Astrid.

- Nawet dobrze. Już nie boli tak jak wczoraj.

- To dobrze. Będę się ciągle tobą opiekować. - powiedziałem i cmoknąłem ją w czoło.

- Dziękuje. A dasz sobie radę sam w SA?

- Myślę, że tak. Trudno będzie zapanować nad bliźniakami, ale Śledzik mi pomoże. - uśmiechnąłem się do As i patrzyłem się na nią rozmarzony.

- Ja też myślę, że ci się uda. - uśmiechnęła się i mnie pocałowała. Ocknąłem się, ale nadal się całowaliśmy. Każdy pocałunek z Astrid jest cudowny.


Perspektywa Astrid[]

Przerwaliśmy pocałunek niechętnie.

- Kocham cię Czkawka.

- Ja też cię Kocham. - odpowiedział i się uśmiechnął.

- A czy ty przypadkiem nie powinieneś iść do SA? - zapytałam rozbawiona.

- Oj, zapomniałem! - pacnął się w czoło - to ja lecę. Od razu jak skończymy zajęcia to do ciebie przyjdę.

- No leć już. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.

- Pa Astrid!

- Pa Czkawka! Czkawka i Szczerbatek zbiegli szybko na dół. Drzwi trzasnęły. Zostałam sama. I co ja teraz będę robić? Na początek pójdę sobie przemyć kostkę. Szłam bardzo ostrożnie. Opierałam się o wszystko, żeby się nie przewrócić. Doszłam do łazienki, przemyłam sobie kostkę i zabandażowałam. Położyłam się na łóżku i myślałam o przyszłości, mojej i Czkawki.


Perspektywa Czkawki[]

Wleciałem do Akademii bardzo szybko.

- Troszkę się spóźniłeś. - powiedział Śledzik.

- No wiem, sorki musiałem zająć się Astrid.

- Ona jest u ciebie w domu? - zapytał zdziwiony Sączysmark.

- Tak, a co w tym dziwnego? - zapytałem.

- Przecież powinna być u siebie w domu. - powiedział oglądając paznokcie.

- Co? W takim stanie? - zapytałem lekko zły.

- Jest wojowniczką. Poradziłaby sobie.

- Ale ty jesteś głupi. - powiedziałem.

- A...a ty jeszcze głupszy. - powiedział Smark.

- Ale się wysiliłeś...- powiedziałem z ironią.

- Koniec! Przestańcie już. Zacznijmy zajęcia.

- No, zacznijmy, a nie tracimy czas na kłótnie. - powiedziała Szpadka.

- Taa... i kto to mówi... - powiedział Mieczyk i walnął siostrę w ramię. Jak zwykle Szpadka mu oddała i zaczęli się bić.

- Śledzik, Astrid nie ma dopiero jeden dzień na zajęciach, a już wszystko się psuje. Ja nie dam sobie rady. - powiedziałem trochę załamany. (ale nie myślcie sobie, że płakałem.)

- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. - położył mi rękę na ramieniu.

- Mam nadzieję. - powiedziałem i wziąłem się w garść. Szczerbatek uspokoił bliźniaki, a ja zacząłem zajęcia.

- Dzisiaj każdy będzie patrolował Berk. Oczywiście o wyznaczonej godzinie. Od teraz do 13:00 - Śledzik i Sączysmark, a od 13:00 do 16:00 - ja i bliźniaki. Zgoda?

- Może być. - powiedział Mieczyk.

- Na pewno chcesz się użerać z Mieczykiem i Szpadką? - zapytał mnie Śledzik (szeptem).

- Wolę ich od Smarka. - powiedziałem (szeptem). A ty dasz sobie radę z nim?

- Tak, myślę, że tak. - powiedział Śledzik i wyleciał z Sączysmarkiem z Akademii.


Perspektywa Astrid[]

Nie lubię ponurych dni na Berk, przypominają mi o złych rzeczach...Pewnie jesteście ciekawi o czym myślałam? Gotowi? A więc, myślałam o naszej wspólnej przyszłości z Czkawką. Głównie, o tym kiedy Czkawka mi się oświadczy, o ślubie, a nawet o dziecku. Ale, przecież jeszcze całe życie przede mną... chociaż już nie mogę się doczekać tego wszystkiego. Naprawdę Kocham Czkawkę i chcę z nim być już zawsze. Rozmarzyłam się...ale ktoś wszedł do pokoju, a tym ktosiem był Czkawka. Usiadł obok mnie na łóżku.

- Cześć Astrid. I co nudziłaś się? - zapytał uśmiechnięty Czkawka.

- No trochę. Myślałam o nas...

- O nas? - zapytał troszkę zdziwiony.

- Tak, głównie to o naszej przyszłości. A jak było na zajęciach?

- Bez ciebie nie daje sobie rady. Na sam początek pokłóciłem się z Sączysmarkiem.

- A o co się pokłóciliście? - zapytałam.

- Powiedział, że to dziwne, ze jesteś u mnie w domu. Wiem to nie jest powód do kłótni, ale tak wyszło. - Czkawka podrapał się po głowie.

- Nie przejmuj się. - cmoknęłam go w policzek i się uśmiechnęłam. On też.

- Co robiliście na zajęciach? - zapytałam.

- Dziś każdy ma patrolować Berk o wyznaczonej godzinie. Teraz Śledzik i Sączysmark patrolują, więc jestem twój do 13:00. - odpowiedział i mnie cmoknął.


Perspektywa Czkawki[]

- To co robimy? - zapytałem śmiejąc się.

- Może na początek to! - powiedziała Astrid i mnie pocałowała. Nareszcie. Całowaliśmy się chyba 5 sekund ( ale jestem szczegółowa xD).

- Tego mi brakowało. - powiedziała.

- Mi też. A o czym tak rozmyślałaś? - zapytałem.

- O nas. No, wiesz zaręczyny, ślub, myślałam nawet o dziecku. - powiedziała.

- O dziecku? - zapytałem naprawdę zdziwiony. Ja chcę być z Astrid już na zawsze, ale jeszcze całe życie przed nami.

- Tak, o dziecku. Ja wiem, że mamy dużo czasu, ale... - powiedziała As.

- Wiem, już nie możesz się doczekać?

- Zgadłeś. - cmoknęła mnie w policzek.

- A jadłaś coś? - zapytałem. - Tylko śniadanie. - odpowiedziała. Zaburczało jej w brzuchu.

- Musisz coś zjeść. - powiedziałem. Wziąłem ją na ręce i poszliśmy na dół. Pomogłem Astrid usiąść i zabrałem się za gotowanie, a Szczerbatkowi dałem kosz ryb.

- Co będziesz gotował? - zapytała uśmiechnięta Astrid.

- Może być kurczak?

- Jasne! Uwielbiam kurczaki. - powiedziała zadowolona.

- Tak, jak Wichura. - powiedziałem śmiejąc się.

- Masz rację. - odpowiedziała As rozbawiona.

- No, dobrze zabieram się za gotowanie. - powiedziałem. Wziąłem kurczaka, położyłem na glinianym talerzu, pokroiłem marchewkę, wszystko przyprawiłem i włożyłem do pieca (Gotuj z Czkawką xD). Piękne zapachy roznosiły się po domu.

- Ale pięknie pachnie. - powiedziała Astrid. Podszedłem do niej i ją pocałowałem.

- Dziękuje ,,Milady''. - uśmiechnąłem się.

- Nie ma za co. - też się uśmiechnęła i pstryknęła mnie w nos. Rozmawialiśmy przez godzinę. Wspominaliśmy i w ogóle. W międzyczasie przyszedł tata. Razem zjedliśmy obiad, a po jedzeniu musiałem już iść. Na patrol...Astrid znowu zostanie sama :(

- Astrid muszę iść. - powiedziałem smutny.

- A, o której godzinie wrócisz? - zapytała. - O 16:00, tak wiem, że długo mnie nie będzie, ale nie mam wyboru...sam, przecież wymyśliłem ten patrol.

- No wiem, wiem. - powiedziała smutna.

- Nie smuć się. Zanim się obejrzysz będę z powrotem. - powiedziałem i pocałowałem ją. - Pa kochana!

- Pa Czkawka!


Perspektywa Astrid[]

Znowu sama...ciekawe jak teraz wejdę po schodach? No, dobra nieważne. Czołgałam się na czworaka. Wdrapałam się po schodach, weszłam do pokoju (nadal na czworaka) i położyłam się na łóżku. Zasnęłam.


Perspektywa Czkawki[]

Leciałem za Szpadką i Mieczykiem. To dosyć dziwne, bo się nie kłócili. Lecieliśmy spokojnie nad naszą piękną Wyspą Berk. nie działo się nic nadzwyczajnego, każdy był czymś zajęty...Znowu zostawiłem Astrid samą w domu, a miałem się nią opiekować.

- Słuchajcie, tak sobie pomyślałem, że może skończymy nasz patrol wcześniej? - zapytałem bliźniaki.

- No, może być. - powiedział Mieczyk.

- a dlaczego chcesz kończyć wcześniej? - zapytała Szpadka, tak jakby jej zależało.

- Wiecie...muszę się zająć Astrid. - powiedziałem niepewnie.

- Ok. Mam takie małe pytanko... - powiedziała Szpadka.

- A jakie? - zapytałem. - Zauważyłam, że ty i Astrid ciągle teraz spędzacie czas razem...

- Ja też to zauważyłem! - powiedział Mieczy przerywając siostrze.

- Oh, cicho bądź! - powiedziała Szpadka do brata.

- Powiesz w końcu, o co ci chodzi? - zapytałem. A jeśli ona coś podejrzewa?

- Czy ty i Astrid jesteście razem? - zapytała bardzo ciekawa. Ona i As są przyjaciółkami i wszystko sobie mówią. Ale boję się, że oni wszystko wygadają...no, zaryzykuję...

- Tak, ale dopiero od dwóch dni.

- To wspaniale! - krzyknęła Szpadka.

- Nie krzycz tak, bo ogłuchnę. - powiedział Mieczyk.

- Nie powiecie nikomu? - zapytałem Kurcze...Astrid będzie zła...

- Nie powiemy! - odpowiedzieli razem. Trochę mnie to zaskoczyło, ale ok.

- Mam nadzieję... - powiedziałem. Patrolowaliśmy jeszcze dwie godziny i wróciliśmy do domu. Byłem już blisko domu, otworzyłem drzwi i wszedłem ze Szczerbatekiem na górę. Astrid leżała na łóżku.

- Cześć kochana. - pocałowałem ją w policzek i położyłem się obok niej.

- Cześć. I jak było? - zapytała.

- Nawet znośnie, ale muszę ci coś powiedzieć...- mówiłem niepewnie.

- A co takiego? - zapytała zaniepokojona.

- Bo wiesz...Szpadka zapytała się czy jesteśmy razem i...

- I co jej odpowiedziałeś?

- Powiedziałem, że jesteśmy razem i nikomu nie powie.

- Wierzysz w to? - zapytała zła...

- Nawet trochę, ale nie gniewaj się. Może to nawet dobrze, że im powiedziałem.

- Im? - zapytała.

- No, bliźniakom. - powiedziałem bojąc się trochę.

- To do mnie nie podobne, ale nie gniewam się. - odpowiedziała. Ulżyło mi.

- Naprawdę? - zapytałem.

- Tak naprawdę i powiedzmy już wszystkim. Niech wiedzą. - powiedziała Astrid.

- Jesteś niemożliwa... - uśmiechnąłem się - chodź tu do mnie. Przytuliliśmy się i pocałowaliśmy.

- To kiedy wszystkim powiemy? - zapytałem.

- Może, jak wyzdrowieje mi kostka...- powiedziała z tym swoim chytrym uśmieszkiem.

- Ok, może być. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w policzek. - może sobie polatamy?

- Ale, przecież mam skręconą kostkę. - powiedziała.

- Polecimy na Szczerbatku, ja będę nim sterował, a ty będziesz siedzieć za mną. - powiedziałem z uśmiechem.

- To na co jeszcze czekamy? Chodź! - zaśmiała się. Pomogłem jej zejść na dół. Mordka szedł za nami.

- Gdzie się wybieracie? - zapytał tata.

- Polatać i spokojnie wrócimy wcześnie. - powiedziałem.

- No dobrze, ale uważajcie na siebie. - powiedział tata.

- A co nam się może stać? Mamy, przecież Nocną Furię.

- Wiem, wiem. No lećcie już. - tata się uśmiechnął. Wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy na smoka i wzbiliśmy się do góry.


Perspektywa Astrid[]

Jest naprawdę pięknie. I ten zachód słońca. Dawno latałam razem z Czkawką.

- Uwielbiam z tobą latać. - powiedziałam i przytuliłam się do niego (tak jak w JWS1).

- Ja z tobą też. - uśmiechnął się. Lecieliśmy nad chmurami. Było cudownie, znów poczułam się tak, jak kiedyś. Pamiętacie? Wtedy kiedy Czkawka mnie porwał i pierwszy raz lecieliśmy na Szczerbatku. To właśnie wtedy się w nim zakochałam. Lataliśmy sobie jakąś godzinę. Rozmawialiśmy o naszych planach na przyszłość i w ogóle...

- To co, wracamy? - zapytał Czkawka.

- No, wracajmy. Robi się trochę zimno. - powiedziałam. Kilka minut później byliśmy już w domu. Zjedliśmy kolację i poszliśmy na górę. Czkawka niósł mnie na rękach. Położył mnie na łóżku i poszedł na dół.

- Po co idziesz na dół? - zapytałam.

- Po herbatę. Rozgrzejemy się. - uśmiechnął się. Szczerbatek do mnie podszedł i położył swoją głowę na łóżku. Pogłaskałam go.

- Już jestem! - Czkawka postawił tacę z herbatą na biurku. Dał mi kubek. Napiliśmy się.

- Mam pomysł! - powiedział nagle Czkawka.

- Jaki? - zapytałam.

- Mogę cię naszkicować?

- No jasne!

- Tylko na początek... rozpuścisz włosy? - zapytał i popatrzył się na mnie tymi swoimi pięknymi, zielonymi oczami.

- Dla ciebie wszystko kochany. - powiedziałam wesoła i rozpuściłam włosy.

- Pięknie wyglądasz. - powiedział Czkawka i się rozmarzył. Rozczochrałam mu włosy. Ocknął się. Wziął kartkę, ołówek i zaczął mnie szkicować.

- Uśmiechnij się kochana. - powiedział.

- Już się uśmiecham. - powiedziałam. Czkawka na mnie zerkał. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Nagle Czkawka odłożył kartkę i przybliżył się do mnie.

- Wiem, że dopiero dwa dni jesteśmy razem, ale czekałem całą wieczność, żeby ci to powiedzieć. Astrid Kocham cię, jesteś najwspanialszą osobą jaką spotkałem, chcę być z tobą już zawsze i mógłbym oddać za ciebie życie. Zatkało mnie. Naprawdę nie wiem co mam mówić.

- Ja też cię kocham Czkawka i naprawdę nie wiem co powiedzieć.

- To nic nie mów. - podniósł mój podbrudek. Spojrzeliśmy sobie w oczy i pocałowaliśmy się. Ten pocałunek był inny niż wszystkie. Był przepełniony troską, bezpieczeństwem i miłością, którą do siebie czujemy. Nie chcieliśmy go przerywać, ale już nie wystarczyło nam tchu.

- To było... - mówił Czkawka.

-...Cudowne. - dokończyłam za niego.

- Właśnie. - uśmiechnął się. Położyliśmy się na łóżku, przytuliliśmy i zasnęliśmy.

Wiem, że to może być trochę nudne, bo każdy rozdział kończy się na tym, ze zasypiają, ale to moje pierwsze opowiadanie i proszę bądźcie wyrozumiali.[]

Rozdział.4. Biwak...cz.1. (Środa 10 lipca, 9:00)[]

Tydzień później...[]

Perspektywa Astrid[]

Obudziłam się. Czkawki nie było. Tak, tak nadal u niego mieszkam... Ale to nic, że go nie ma, poradzę sobie. Moja noga już wyzdrowiała i mogę chodzić. Podeszłam do biurka, a na nim leżała kartka:

,,Kiedy zjesz śniadanie, przyjdź na zajęcia.

                                                     Czkawka

Ps. Zrobiłem Ci pyszne śniadanko. Kocham Cię!''

Ok, to zaraz zobaczymy jakie śniadanko mi zrobił. Ubrałam się i zeszłam na dół. Na stole leżała róża. Czerwona, tak jak lubię. Śniadanie było pyszne. Czkawka się postarał. Wzięłam różę ze sobą i poszłam na zajęcia.


Perspektywa Czkawki[]

Ciekawe czy Astrid smakowało śniadanie... Mamy dla niej niespodziankę. Noga jej wyzdrowiała, więc należy jej się coś. - Cześć! - Astrid weszła do Akademii i przywitała się ze wszystkimi. - Cześć. Smakowało ci? - zapytałem. - Tak, dziękuje za różę. - powiedziała z uśmiechem. - Ja też cię kocham. - szepnęła. Uśmiechnąłem się.

- Zaczęliście już zajęcia? - spytała.

- Nie, czekaliśmy na ciebie. - powiedziałem.

- Aha ok, a co będziemy robić? (nigdy nie mam pomysłu co mogą robić na tych zajęciach...)

- To co zwykle.

- Czyli co?

- No wiesz, polatamy sobie, zwiedzimy po raz setny wyspę i jej okolice...

- Oh, Czkawka naprawdę?

- Tak naprawdę, lećmy już. - Tym razem mówiłem do wszystkich (Śledzik, bliźniaki i Sączysmark).

Lataliśmy sobie tak z 15 minut. Podleciałem do Astrid.

- Mamy dla ciebie niespodziankę.

- Jaką?

- Wieczorem rozpalimy ognisko na plaży i wiesz, pogadamy sobie.

- To naprawdę świetny pomysł. Dzięki.

- Mamy okazję, żeby wszystkim powiedzieć o.... - nie chciałem mówić na głos, bo by usłyszeli. - domyślasz się, prawda? - Tak, domyślam się. - uśmiechnęła się do mnie.

- Ciekawe jak zareagują.

- Zobaczymy...


13:00 (zajęcia skończyły się o 11:00)[]

Ale ten czas szybko leci...Razem z Astrid zjedliśmy obiad i poszliśmy sobie polatać. Ja robiłem różne akrobacje. Skoczyłem ze Szczerbatka, a on próbował latać sam. Wiem, że ma sztuczną lotkę, ale wpadłem na pomysł, że będziemy ćwiczyć różne triki i w ogóle. Astrid robiła to samo co ja, chociaż się trochę bała. Po pół godzinie wylądowaliśmy nad Kruczym Urwiskiem. Byliśmy naprawdę zmęczeni.

- Było świetnie, prawda? - zapytałem.

- No i to jak! - odpowiedziała. Usiedliśmy na trawie. Szczerbatek i Wichura się bawili.

- Wiesz, dzisiaj.....się jeszcze.....nie całowaliśmy. - powiedziałem nieśmiało.

- To na co jeszcze czekasz? Chodź tu! - powiedziała Astrid. Uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy...nareszcie! Wróciliśmy do domu. Byliśmy nad Kruczym Urwiskiem jakąś godzinkę albo dwie....Jest już 15:00, więc trzeba się szykować na biwak. Poszliśmy do pokoju. Astrid usiadła na łóżku, a ja obok niej.


Perspektywa Astrid[]

Już nie mogę się doczekać, jak wszystkim powiemy o nas. Pewnie ich miny będą bezcenne.

- Czkawka gdzie mamy się spotkać i o której?

- Mamy być przy Akademii o 16:00.

- Aha ok. Ta niespodzianka jest świetna. - uśmiechnęłam się. Czkawka spojrzał się w moją stronę. - Dla ciebie wszystko ,,Milady'. - też się uśmiechnął. objął mnie ramieniem. Pocałowałam go. O takim chłopaku każda dziewczyna może sobie pomarzyć. Jesteśmy razem już tydzień i dobrze nam ze sobą. Chcemy być razem do końca. (oczywiście życia, a nie np. miesiąca czy roku xD).

- Całujesz mnie przy każdej okazji. - Czkawka się uśmiechnął.

- Taka już jestem. - też się uśmiechnąłem i zgarnęłam grzywkę za ucho.

- Czyli słodka i przeciętna? - zapytał śmiejąc się. Ja słodka? Chociaż...czemu nie xD.

- Nie...szalona (w dobrym sensie :D) i jedyna w swoim rodzaju.

- Masz rację. - roześmialiśmy się. - To co robimy? - zapytałam.

- Chodźmy zrobić kanapki na biwak. - odpowiedział. Zeszliśmy na dół. I zabraliśmy się za przyrządzanie kanapek.

- Czkawka....mam pytanie. - mówiłam nieśmiało.

- Jakie?

- Chciałbyś być kiedyś wodzem?

- Ołł...nie wiem jak ci na to odpowiedzieć, bo wiesz i tak nim kiedyś zostanę, chociaż nie chcę....a czemu pytasz?

- A tak z ciekawości. - powiedziałam. Uśmiechnął się lekko. Chyba nie lubi rozmawiać na ten temat.

- Nie lubisz o tym rozmawiać, prawda? - zapytałam.

- Nie za bardzo, ale już przywykłem. Tata też się o to pytał. Mam, przecież całe życie przed sobą i chcę się nim nacieszyć...razem z tobą. - uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.

- Jak słodko. Chodź tu. - pocałowaliśmy się. Skończyliśmy robić kanapki. Namiot już znaleźliśmy, trzeba go tylko zabrać na plażę. Usiedliśmy na kanapie. Rozmawialiśmy przez pół godziny.

- Chodźmy już pod Akademię. - powiedział Czkawka.

- Ok. Trochę się zasiedzieliśmy. - zaśmiałam się. Zabraliśmy wszystkie rzeczy ze sobą i wsiedliśmy na smoki. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Mieczyk i Szpadka już na nas czekali. Za nimi stała jakaś nieznajoma dziewczyna...ma czarne włosy, niebieskie oczy i jest ubrana w brązową sukienkę.

- Cześć. - przywitaliśmy się z nimi.

- Kim jest ta dziewczyna? - zapytałam.

- To nasza kuzynka Liz. - powiedziała Szpadka. Liz patrzyła na Czkawkę taka rozmarzona. Już myślałam, że ją walnę. Czkawka się z nią przywitał, a ja zaraz po nim. Śledzik i Sączysmark przylecieli. Też się przywitali i polecieliśmy na plażę.

Next jutro ;) Dziękuje wszystkim za czytanie. Jesteście wspaniali <3[]

Rozdział.5. Biwak cz.2. (nadal środa 10 lipca)[]

Perspektywa Czkawki[]

Nareszcie! Dzisiaj wszystkim powiemy o tym, że ja i Astrid jesteśmy razem. Wylądowaliśmy na plaży i rozpaliliśmy ognisko. Namiotami zajmiemy się później. Nasze kochane smoki złowiły nam ryby i piekliśmy je sobie. Siedziałem obok Astrid, a z drugiej strony siedziała Liz. Przybliżała się do mnie, a As (piszę tak, bo nie chcę ciągle powtarzać Astrid, Astrid itd) przyciągała mnie w swoją stronę. Chyba jest zazdrosna. Chociaż muszę przyznać, że mi też się to nie podoba...(chodzi o to, że Liz się do niego przybliża).

- Astrid, co ty robisz? - zapytałem szeptem.

- Nic, po prostu nie chcę, żeby ona się do ciebie zbliżała (ciągle mówią szeptem).

- Jesteś zazdrosna, prawda?

- Może troszeczkę...Oh no dobra jestem zazdrosna, zadowolony?

- Bardzo. - uśmiechnąłem się do niej, a ona do mnie.

- Powiemy im teraz? - zapytała.

- Czekałem aż zapytasz. Mam tremę, ale dam radę.

- Możemy coś ogłosić? - zapytała Astrid.

- Jasne, a co takiego? - zapytał Śledzik.


Perspektywa Szpadki[]

- Mieczyk myślisz, że oni chcą ogłosić, że są razem? - zapytałam brata szeptem. - No, chyba tak. - powiedział Mieczyk i zaczął się śmiać. - Z czego się tak śmiejesz? - zapytałam. - Masz pająka na włosach. - powiedział i nie mógł już wytrzymać. Roześmiał się na dobre, a ja zaczęłam się rzucać. Ale zorientowałam się, że Mieczyk zażartował i walnęłam go w twarz. Wszyscy obserwowali nas, rozbawieni całą sytuacją. Uspokoiliśmy się.


Perspektywa Astrid[]

- No dalej mówcie, o co chodzi? - zapytał Sączysmark.

- Ja i Astrid... - ciągnął Czkawka - jesteśmy razem.

Wszystkich zamurowało, gapili się na nas. Sączysmark posmutniał. Bliźniaki udawały zaszokowanych.

- A mogło być tak pięknie...- powiedział Smark.

- Za żadne skarby. - powiedziałam. - Od kiedy jesteście razem? - zapytał Śledzik.

- Od tygodnia. - powiedział Czkawka.

- I nam nie powiedzieliście?

- Jakoś nie było okazji. - Czkawka się zaśmiał. Liz spojrzała na mnie takim wzrokiem...Już myślałam, że mnie zabije.

- Może w coś zagramy? - zapytał Mieczyk.

- Jasne, ale w co? - zapytałam.

- Wymyśliłam niedawno taką grę: wybrana osoba wymyśla jakieś pytanie lub wyzwanie i zadaje je drugiej osobie. (tak, tak to gra w ,,butelkę' 'tylko, że tutaj nie kręci się butelką, czy czymś podobnym...xD). - odpowiedziała Szpadka (mądrze jak na Szpadkę, prawda?). - Ok, możemy zagrać brzmi nieźle. - powiedział Czkawka.


Perspektywa Liz []

Szkoda, że Czkawka i Astrid są razem, ale cóż mogłam się spodziewać...może znajdę sobie lepszego (co? Ty żartujesz? Nie ma lepszego chłopaka od Czkawki...być może...) ( mam niespodziankę, ale to w dalszych rozdziałach...to moja słodka tajemnica ;)


Perspektywa Czkawki[]

[]

- Dobra, to kto zaczyna? - zapytałem.

- Ja! - krzyknęła Szpadka. - wybieram Astrid. - dodała. - Dobrze.

- Co wolisz pytanie czy wyzwanie?

- Wyzwanie.

- Całuj się z Czkawką najdłużej jak możesz.

- Z wielką przyjemnością. - Astrid się uśmiechnęła, ja też. Wstaliśmy i się pocałowaliśmy, a pocałunek był...cudowny...jak zwykle z resztą :) Trwał 10 sekund. Długo, prawda?

- Teraz ty Astrid. Kogo wybierasz? - zapytała Szpadka.

- Sączysmarka.

- Wyzwanie. - powiedział pewny siebie.

- Ok...wskocz do wody w ubraniu. - Astrid się zaśmiała. Reszta też.

- Oh...no dobra. - wskoczył. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Sączysmark usiadł cały mokry przy ognisku. Graliśmy jeszcze pół godziny.

- Mam dla wszystkich niespodziankę. - powiedziałem.

- Jaką? - zapytała Astrid.

- Zagram na gitarze...i zaśpiewam.

- Ty grasz na gitarze? - wszyscy razem zapytali. (chórem xD) - No trochę, Pyskacz mnie nauczył.

- A co zaśpiewasz kochany? - zapytała Astrid.

- Zaraz zobaczysz. - zacząłem grać.


(Jónsi - Boy Lilikoi <3) (Lovciam tą piosenkę <3)


I want to be a lilikoi, Boy Lilikoi

You grind your claws, you howl, you growl unafraid of all colour

You run, you're free, you climb and dress trees - You reignite

You growl, you howl, you show your teeth You bite, it's alright

Just say no more, use your eyes, the world goes and flutters by

Use your eyes, you'll know you are

Use your eyes, the world goes and flutters by

Use your eyes, you'll know you are

Wild be my boy, you burn so bright, till you illuminate

One day you're out, you give up the fight, you slow down heart-rate

We all grow old, use your life, the world goes and flutters by

Use your life, you'll know you are

Use your life, the world goes and flutters by

Use your life, you'll know you are

Electricity wires are down, rainbow colours fade into brown

I dreamt your smile was shifting for good

Courageous boy, now you are gone

And run faster, yet no place to go

Your spirit still burns, sun after sun

You are....... (light)

You are....... (light)

I want to be a lilikoi, boy, you...

You grind your claws, you howl, you growl, unafraid of all colour

Electricity wires are down, rainbow colours fade into brown

I dreamt your smile was shifting for good

Courageous boy, now you are gone

You run faster, yet no place to go

Your spirit still burns, sun after sun

You are....... (light)

You are....... (light)


Wszyscy byli zachwyceni, a szczególnie Astrid, chyba jej się podobało. Pocałowała mnie mocno.

- To nagroda. - powiedziała. Uśmiechnąłem się.

- Świetna piosenka. - powiedział Śledzik. - robi się ciemno, może rozłożymy namioty?

- Jasne. Zabraliśmy się za rozkładanie namiotów. Ja oczywiście będę spał z Astrid, Szpadka z Liz, Sączysmark z Mieczykiem, a Śledzik sam. Smoki będą nas pilnować. Namioty stały stabilnie. Weszliśmy z Astrid do środka. Szczerbatek i Wichura będą pilnować naszego namiotu. Położyliśmy się.

- Pięknie śpiewasz, wiesz? - zapytała Astrid.

- Tak? Dzięki. - powiedziałem i się uśmiechnąłem.

- Jesteś ideałem. - powiedziała.

- Nie przesadzaj...nie ma ideałów. - Ale ty jesteś i zawsze będziesz dla mnie ideałem. - Dzięki. A ty jesteś tą jedyną. - pocałowałem ją w policzek.

- A ty jedynym. - uśmiechnęła się. Spojrzeliśmy sobie w oczy.

- Kocham Cię Czkawka.

- Ja Ciebie też Astrid. Pocałowaliśmy się. Kocham ją całym sercem i nigdy nie chcę jej stracić.

- Dobranoc ,,Milady''.

- Dobranoc Kochany. Zasnęliśmy przytuleni do siebie. To był naprawdę udany dzień.


Tak wiem znowu kończy się na tym jak zasypiają, ale nic innego, by tu nie pasowało.[]

Next postaram się napisać na czwartek, bo jest ( że tak to ujmę ) w produkcji, więc nie wiem dokładnie kiedy będzie. Jeszcze raz dziękuje wszystkim za czytanie ;*[]

Dziękuje, że piszecie takie cudowne opowiadania. Gdy je czytam poznaję nowe historie i bardzo się cieszę, że powstały filmy Jak Wytresować Smoka i Jak Wytresować Smoka 2 <3 Jestem na tej stronie dopiero kilka miesięcy, a czuję jak bym była już rok. Jeszcze raz dziękuje wszystkim za pisanie opowiadań i za czytanie mojego. Jesteście cudowni ♥♥♥.[]

Przepraszam, ale nexta nie będzie dzisiaj tylko w sobotę. A może jutro...no nie wiem, ale spodziewajcie się nexta jutro albo w weekend.[]

Rozdział.6. Cudowna noc (Czwartek 11 lipca, 10:00)[]

Perspektywa Czkawki[]

Obudziłem się. Na dworze świeciło słońce. Ogólnie w lecie na Berk jest słonecznie, tylko czasami jest jakiś przelotny deszczyk. Leżałem sobie jeszcze 10 minut. Astrid dopiero się obudziła, ale chyba się nie wyspała...

- Cześć kochana, jak się spało?

- Cześć Czkawka. Nawet dobrze, ale jeszcze nie do końca jestem obudzona. A tobie jak się spało?

- Mi też nawet dobrze. Mam pomysł jak cię rozbudzić.

- Jaki?

- Zaraz zobaczysz. - zaśmiałem się. Ja i te moje pomysły xD.

- Chodź ze mną. - powiedziałem.

- Ok...

Wyszliśmy na dwór, było ciepło. Ciekawe czy woda też jest taka ciepła. Chodziliśmy sobie brzegiem morza, po jakimś czasie zaczęliśmy się przepychać. Ganialiśmy się po plaży, chlapaliśmy się wodą, aż wreszcie złapałem Astrid i wziąłem ją na ręce. Stałem na brzegu morza.

- Chyba mnie nie wrzucisz? - zapytała As.

- A właśnie, że wrzucę. - uśmiechnąłem się i wrzuciłem ją do wody. Mam dzisiaj naprawdę dobry humor.

- Zobaczysz pożałujesz. - powiedziała Astrid rozbawiona. Nie spodziewałem się tego, że będzie zadowolona. Ja też się śmiałem, aż Astrid wstała i mnie popchnęła. Śmialiśmy się jak opętani. Wstałem, przyciągnąłem Astrid do siebie i pocałowałem mocno.

- Nie jesteś zła za to, że wrzuciłem cię do wody?

- Nie, nie jestem. Dzięki tobie się obudziłam i jestem szczęśliwa jak nigdy. - zaśmialiśmy się.

- Coś myślę, że ten dzień też będzie udany. - powiedziałem.

- A skąd taki wniosek? - zapytała Astrid.

- A stąd, że...fajnie go rozpoczęliśmy. Z uśmiechem i w ogóle.

- Masz rację. - uśmiechnęła się. Smoki się obudziły i od razu zaczęły się bawić. Szczerbatek i Wichura weszli do wody i ganiali za sobą. Oczywiście przewrócili nas. Leżeliśmy w wodzie. Trochę sobie pływaliśmy, no ale już trzeba się wysuszyć. Rozpaliliśmy ognisko i usiedliśmy przy nim. - Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie. - powiedziała Astrid i położyła mi głowę na ramieniu. - A ty najwspanialszą dziewczyną. - powiedziałem. Pocałowaliśmy się. Po kilku minutach wszyscy wyszli z namiotów.

- I co wyspaliście się? - zapytałem wszystkich.

- No, nawet. - powiedział Mieczyk rozciągając się. Usiedli obok nas przy ognisku. Mieliśmy jeszcze kanapki, więc nie musieliśmy łowić ryb. Smoki zjadły ryby, a my kanapki.

- To co...wracamy już? - zapytała Astrid.

- No, wracajmy. - powiedziałem.

- już 11:00. więc odpuścimy sobie zajęcia. Bliźniaki i Sączysmark się cieszyli. No...Kto by się spodziewał xD. Złożyliśmy namioty i wróciliśmy do domu. Każdy poszedł w swoją stronę. Tylko ja i Astrid zostaliśmy sami.

- To co, polatamy sobie? - zapytała As.

- Jasne, a o której? - zapytałem

- Może za godzinę?

- Ok, będę punktualnie. - uśmiechnąłem się i pocałowałem Astrid w policzek. - Do zobaczenia!

- Pa!

Poszliśmy do swoich domów. Wszedłem razem ze Szczerbatkiem.

- Cześć tato.

- Cześć synu. I jak było na biwaku? - zapytał tata.

- Świetnie, trzeba kiedyś to powtórzyć.

- Cieszę się. No, dobrze muszę iść. Obowiązki wzywają.

- No, tak jesteś wodzem.

- Ciebie też to czeka.

- No wiem, wiem. Ale ja nie chcę być wodzem mam jeszcze sporo czasu.

- Wiem, ale w końcu kiedyś nim zostaniesz. Dobrze muszę już iść, do zobaczenia. - powiedział tata.

- Cześć. - Poszedłem na górę. Szczerbatek ułożył się wygodnie na swoim miejscu i zasnął. Ja też się położyłem. Wziąłem szkicownik i chciałem dokończyć szkic Astrid. Oczywiście z pamięci. Przypomniałem sobie tamten wieczór. Był boski. Astrid w rozpuszczonych włosach i cała rozpromieniona. Była przepiękna. I nadal jest. To najcudowniejsza dziewczyna na świecie. A wracając do szkicu...wyszedł pięknie. Ciągle pamiętam jak As wtedy wyglądała. Odłożyłem już skończony rysunek. Rysowanie zajęło mi pół godziny. Mordka się obudził i podszedł do mnie, pogłaskałem go. Leżałem sobie tak, pół godziny i rozmyślałem o różnych rzeczach. Teraz idę sobie polatać z Astrid. Wyszedłem z domu. As wyszła w tym samym czasie.

- To co lecimy kochana? - zapytałem uśmiechnięty.

- No jasne! - weszła na Wichurę, a ja na Szczerbatka. Na początek lataliśmy dookoła wyspy. Później trochę dalej. Dolecieliśmy na Smoczą Wyspę. Smoki muszą odpocząć. My zresztą też.

- To gdzie później lecimy? - zapytała Astrid.

- Nie wiem, a ty gdzie chcesz lecieć? - zapytałem.

- Możemy odkryć jakąś nową wyspę. - powiedziała Astrid ironicznie, chociaż ja zrozumiałem inaczej.

- Świetny pomysł! - powiedziałem uśmiechnięty.

- Czkawka, ja żartowałam. - powiedziała i się zaśmiała.

- Ale to naprawdę nie jest głupi pomysł.

- Wpadłeś na jakiś pomysł, co?

- Wpadłem. Mam pomysł, żeby stworzyć mapę i latać na smokach po całym świecie, odkrywać nowe wyspy, poznawać innych ludzi. - powiedziałem szczęśliwy. Jeszcze nigdy o tym nie myślałem.

- Czasami twoje pomysły są...nudne, a ten jest po prostu świetny! - powiedziała Astrid i podeszła do mnie.

- To ty mi go podsunęłaś. - uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy. Wsiedliśmy na smoki i lataliśmy po znajomych wyspach jakieś trzy godziny. Nowe wyspy będziemy odkrywać za tydzień. To będzie nasza tajemnica...i hobby. Wróciliśmy już na Berk i wylądowaliśmy przy naszych domach. Podszedłem do Astrid.

- Zapraszam moją ,,Milady na obiad. - ''powiedziałem całując As w policzek.

- Naprawdę? - zapytała.

- Tak naprawdę, a krótko mówiąc zapraszam cię na randkę. Astrid uśmiechnęła się szeroko i rzuciła mi się w ramiona.

- Oczywiście, że przyjdę Czkawka!

- Cieszę się bardzo. To co za godzinę?

- A zdążysz z obiadem?

- Myślę, że tak.

- No to będę za godzinę. - uśmiechnęła się i mnie pocałowała. Pomachała mi ręką i poszła do swojego domu. Też jej pomachałem i pobiegłem do domu. Kto by się spodziewał...Taty nie było w domu, a ja nie za specjalnie umiem gotować. No nic jakoś sobie poradzę. Wziąłem książkę kucharską i zacząłem ją przeglądać. Znalazłem! Już wiem co zrobię na obiad - spaghetti (załóżmy, że wiedzą co to jest). Wyciągnąłem ze spiżarni wszystkie składniki i zabrałem się za gotowanie. Po pół godzinie połowa obiadu była zrobiona. Jeszcze tylko sos. No, a więc do roboty. Sos nie był trudny w przygotowaniu. Zajął mi tylko 10 minut ( znowu ,,Gotuj z Czkawką xD). Muszę się jeszcze ogarnąć i nakryć stół. Poszedłem do swojego pokoju i wybrałem sobie lepsze ubrania. Czarna koszulka, brązowe spodnie...mam nadzieje, że jest dobrze. Przeczesałem sobie włosy grzebieniem, ale jednak wolę jak mam taki nieład na głowie xD. No, dobrze idę dokończyć obiad. Astrid już niedługo przyjdzie, więc trzeba się spieszyć. Nałożyłem spaghetti na talerze i nakryłem stół. Kolacja przy świecach :) Wszystko było gotowe. No to teraz czekam na Astrid. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Nie kto inny, jak Astrid. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją. Była ubrana w niebieską sukienkę z falbankami, a włosy miała spięte w kok. jednym słowem wyglądała pięknie. Zaprosiłem ją do środka.

- Pięknie wyglądasz. - powiedziałem.

- Dzięki, ty też. - powiedziała i się uśmiechnęła.


Perspektywa Astrid[]

Jestem przeszczęśliwa. To moja pierwsza randka i chciałam wyglądać jak najlepiej. Czkawka też się postarał. Ta koszulka jest świetna, pasuje do niego...no i jak zawsze jest przystojny.

- Usiądź kochana. - powiedział Czkawka.

- Już siadam. - usiadłam przy stole, Czkawka postawił talerze ze spaghetti. Pachniało cudownie. A mówił, że nie umie gotować...Czkawka usiadł naprzeciwko mnie. Zaczęliśmy jeść.

- I jak, smakuje ci? - zapytał.

- Jest przepyszne, a mówiłeś, że nie potrafisz gotować.

- Dzięki. Chyba się już nauczyłem. Jedliśmy dalej, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i poszliśmy na spacer. Oczywiście nie obyło się bez pocałunków. To wszystko zajęło nam trzy godziny. Robiło się ciemno i musiałam już iść do domu. Zatrzymaliśmy się przed domem Czkawki.

- Podobało ci się Astrid? - zapytał Czkawka, trzymając mnie za ręce.

- To była najcudowniejsza randka na świecie! - powiedziałam i się przytuliliśmy. - Lepszej, bym sobie nie wymarzyła.

- Bardzo się cieszę, że ci się podobało, ale pewnie musisz iść?

- Tak, ale przecież spotkamy się jutro.

- Wiem, wiem. Całus na dobranoc? - zapytał słodko Czkawka.

- No jasne. - uśmiechnęliśmy się i pocałowaliśmy.

- Dobranoc Astrid.

- Dobranoc Czkawka. - Przytuliliśmy się jeszcze raz i poszliśmy do swoich domów.


Perspektywa Czkawki[]

Było cudownie. Odwróciłem się w stronę drzwi, a tam...stał tata zadowolony.

- I jak synu, udała się wasza randka? - zapytał tata.

- Skąd wiesz, że miałem randkę?

- A stąd, że widziałem was razem na spacerze, no i Astrid zmienia fryzurę tylko na specjalne okazje. Miał rację, As nosi zawsze warkocza.

- Było cudownie.

- Cieszę się. No chodź już do domu.

- Idę, idę. Weszliśmy do środka. Ja poszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku.

- Kolejny cudowny dzień, który zresztą się jeszcze nie skończył. - powiedziałem do siebie. Leżałem tak do 21:00. Już miałem zasypiać, ale wpadłem na szalony pomysł. Wymknę się do Astrid. Szczerbatek spał. Ułożyłem poduszki tak jakby wyglądało, ze śpię. Wziąłem ze sobą kilka rzeczy i wyskoczyłem przez okno. Nie chciałem wchodzić przez drzwi do domu As, więc wspiąłem się na dach (Astrid ma pokój na piętrze).


Perspektywa Astrid[]

Nie mogłam zasnąć, ciągle myślałam o randce. Była cudowna. Nagle z moich przemyśleń wyrwał mnie głos. A był to głos Czkawki. Wyjrzałam przez okno. Nie mogę uwierzyć w to co widzę.

- Ty wariacie, co robisz? - zapytałam rozbawiona.

- Wspinam się, pomożesz? - Czkawka wyciągnął rękę. Złapałam ją i wciągnęłam Czkawkę do pokoju. - Co cię napadło, żeby się wspinać? - zapytałam.

- Mówisz, że moje pomysły są zazwyczaj nudne, więc wpadłem dla odmiany na szalony pomysł. A mianowicie wymknąłem się z domu. - powiedział.

- Chcesz u mnie nocować? - zapytałam.

- Właśnie dlatego się wymknąłem. - pacnęłam go lekko w czoło. Zaśmialiśmy się i położyliśmy na łóżku. Po kilku chwilach Czkawka całował mnie w szyję.

- Trochę się boję, a ty? - zapytałam (chyba domyślacie się co będzie?)

- Spokojnie Astrid. Ja też się trochę boję, ale w końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? - zapytał Czkawka.

- Prawda. - pocałował mnie mocno i poczułam ból, ulgę, przyjemność i bezpieczeństwo u boku Czkawki. I takim sposobem przeżyliśmy najwspanialszą noc w naszym życiu.


Rozpisałam się, no nie? :) []

Oto wasz upragniony next. Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale miałam ciężki tydzień.[]

Rozdział. 7 . Znamię...i nowy gość. (Piątek 12 lipca, 9:00)[]

Perspektywa Astrid[]

Obudziłam się. Za oknem świeciło słońce. Czkawka przytulał mnie od tyłu. Chyba też się obudził.

- Cześć kochany. Jak się spało? - zapytałam.

- Cześć. Spało mi się świetnie, a noc była cudowna. Prawda Astrid?

- Tak prawda. - odwróciłam się w jego stronę. - dobrze, że wymknąłeś się z domu, bo chyba nigdy byśmy tego nie zrobili.

- Masz rację. - uśmiechnął się i mnie pocałował.

- To co idziemy do Akademii? - zapytałam.

- Nie chcę mi się, ale trzeba iść. - powiedział.

- Mi też się nie chce. No to co wstajemy? - zapytałam i usiadłam na brzegu łóżka plecami do Czkawki.

- Astrid...wiedziałaś, że masz znamię? - zapytał niepokojąco Czkawka.

- Jakie znamię?!

- Ono jest w kształcie smoka. Masz to na całych plecach.

- A jaki to smok? - byłam naprawdę zaniepokojona.

- To....to Nocna Furia. - Co? Nocna Furia? Co to ma być?

- Skąd mogło mi się to wziąć?

- Nie mam pojęcia. - powiedział Czkawka i dotknął moich pleców. - Ała!

- Co się stało?

- To znamię parzy.

- Musimy z tym iść do Gothi. I to szybko. - powiedziałam.

- Boisz się? - zapytał.

- Tak, bo nie wiem co to jest i skąd mi się to wzięło...

- Spokojnie, Gothi nam to wytłumaczy. Astrid...ja muszę iść szybko do domu.

- Rozumiem, ale przychodź szybko.

- Przyjdę, a teraz muszę iść. - Czkawka wstał i ubrał się. - Dziękuje za wspaniałą noc. - powiedział i pocałował mnie.

- To ja dziękuje. - uśmiechnęliśmy się do siebie.

- Zjedz śniadanie i nie denerwuj się.

- Postaram się. - powiedziałam. Pocałowałam Czkawkę w policzek. Uśmiechnął się i wyskoczył przez okno. Poszłam do łazienki i wykąpałam się. Ubrałam się i zeszłam na dół. Coś mi się wydaje, że ten dzień nie będzie normalny.


Perspektywa Czkawki[]

Wspiąłem się na okno i szybko wskoczyłem do łóżka. Boję się o Astrid. Ciekawe co oznacza to znamię. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos taty. Wszedł do pokoju.

- Czkawka wstawaj, bo spóźnisz się na zajęcia.

- Już wstaję.

Tata zszedł na dół. Ja poszedłem do łazienki. Przemyłem sobie twarz i poszedłem na śniadanie. Szczerbatek jadł ryby, a ja usiadłem przy stole. Tata już wyszedł i zostałem sam. Sam ze Szczerbatkiem. Zjadłem śniadanie i kierowałem się z Mordką do domu Astrid. Smoki zostały na dworze i się bawiły. Wszedłem do środka. As siedziała przy stole pijąc herbatę. Usiadłem obok niej.

- To co idziemy? - zapytałem ostrożnie.

- Tak, możemy iść. - powiedziała smutna. Wstała i postawiła kubek na blacie. Wstałem i przytuliłem ją.

- Nie smuć się, za chwilę wszystko się wyjaśni.

- Boję się Czkawka, a jeśli mogę przez to umrzeć? - Umrzeć? Co ty wygadujesz Astrid?

- Może trochę przesadziłam. - przytuliła mnie mocno.

- Spokojnie. - gładziłem ją po włosach.

- Idziemy już? - zapytała.

- Tak.

Wyszliśmy z domu. Trzymaliśmy się za ręce. Po kilku chwilach byliśmy w domku Gothi.

- Dzień dobry. - przywitaliśmy się z Gothi.

- Dzień dobry. Co was sprowadza?

- Mam na plecach znamię i nie mam pojęcia skąd mi się to wzięło. - powiedziała Astrid.

- Pokaż. - As pokazała Gothi znamię.

- Nie wiem czy to będzie dobra wiadomość, czy nie, ale... - Gothi się zamyśliła.

- Ale co? Co to jest? - Astrid jesteś Księżniczką Smoków.

- Co? Księżniczką Smoków?. - As popatrzyła na mnie zdziwiona.

- Tak. Możesz tresować wszystkie gatunki smoków.

- Nawet Szeptozgony? - zapytała.

- Tak.

Astrid powoli zaczęła się uśmiechać.

- Ale czemu moje znamię jest w kształcie Nocnej Furii?

- Tego dowiesz się w przyszłości. - powiedziała Gothi. - To prawdziwy zaszczyt. - dodała i założyła Astrid na szyję naszyjnik, na którym była Nocna Furia trzymająca w łapach niebieską gwiazdę. Nie mogłem uwierzyć, że moja dziewczyna jest Księżniczką Smoków. Mieliśmy już iść, ale...

- Poczekajcie! Astrid mam jeszcze jedną ważną informację.

- Jaką? - Możesz się zamieniać w smoka.

- Naprawdę?

- Tak, ale uważaj na siebie.

- Dziękuje za wszystko. Do widzenia!

Wyszliśmy z domku Gothi.

- Czkawka nie mogę uwierzyć, że jestem Księżniczką Smoków! - powiedziała As i rzuciła mi się na szyję. - Ja też i w dodatku możesz się zamieniać w smoka.

- To wspaniale prawda?

- Prawda, prawda. - uśmiechnąłem się do niej i pocałowaliśmy się mocno.

- Lecimy już do Akademii? - zapytałem.

- Lećmy. I tak już jesteśmy spóźnieni. - powiedziała. Wsiedliśmy na smoki i polecieliśmy do SA. Pewnie będą się wypytywać gdzie byliśmy. Wlecieliśmy już do Akademii.

- Gdzie byliście? - zapytał Śledzik.

- U Gothi, ale o szczegółach dowiecie się w swoim czasie. - powiedziałem. - zacznijmy już zajęcia.


Perspektywa Astrid[]

Nigdy nie słyszałam o Księżniczce Smoków, a sama nią jestem. Nie mogę w to uwierzyć. Ciekawe kiedy będzie moja pierwsza zamiana w smoka...zapytam się Gothi. Ona wszystko wie. A wracając do zajęć. Trwały jakieś trzy godziny. Ćwiczyliśmy różne triki w locie. Czkawka to co zwykle, czyli zeskakiwał ze smoka, a Szczerbatek próbował lecieć sam. Ja ćwiczyłam różne akrobacje, a Smark i bliźniaki...co tu dużo mówić...wygłupiali i popisywali się. Śledzik trochę się bała, ale go namówiliśmy. No to chyba tyle. Po zajęciach wszyscy poszli do swoich domów. Ja i Czkawka też. No...ja poszłam do Gothi. Muszę się dowiedzieć paru rzeczy.


Perspektywa Czkawki[]

Teraz mamy ze Szczerbatkiem trochę czasu dla siebie. Oczywiście od razu poszliśmy polatać. Ah...ten wiatr we włosach. Uwielbiam tak latać. A i jeszcze coś. Skonstruuje (nwm jak to się pisze...) sobie strój do latania, żeby ćwiczyć z Mordką różne triki. A nasz specjalny pewnie już znacie...Oczywiście zeskakuję ze Szczerbatka i latamy sobie pojedynczo. Właśnie w tym momencie to robimy. - Ok, Szczerbatek wylądujmy gdzieś. - powiedziałem i wsiadłem na smoka (w locie). Wylądowaliśmy w lesie na Berk. Usiadłem i oparłem się o drzewo. Szczerbo położył sie obok mnie. Po kilku chwilach dostrzegłem jakąś postać. Musze się dowiedzieć kto to jest.

- Chodź Mordko, musimy się rozejrzeć. - powiedziałem. Smok wstał i poszliśmy w głąb lasu. ktoś przebiegł za drzewami. Podbiegliśmy ze Szczerbatkiem do jaskini. Tam wbiegła ta osoba. Zobaczyłem rozpalone ognisko, a obok niego siedziała ta osoba. Miała na sobie kaptur. Wychyliłem się zza skały...i ten gość mnie zauważył. Schowałem się szybko. Miejmy nadzieję, że jednak mnie nie zobaczył.

- Kto tam jest? - krzyknęła osoba. Po głosie można zauważyć, że to dziewczyna. Czułem, że do mnie podchodzi. I miałem rację. Złapała mnie za ramię. Szybko się odsunąłem. Miała topór. Ale ja miałem Szczerbatka. Przestraszyła się go, ale nie dawała po sobie tego poznać.

- Kim jesteś? - zapytała.

- Chciałem cię zapytać o to samo. - powiedziałem.

- Gadaj. - krzyknęła.

- Jestem Czkawka, a ty? - zapytałem. Zawahała się, ale po chwili zdjęła kaptur. Ma długie blond włosy, delikatne piegi i szaro-zielone oczy.

- Jestem Susan.

- Cześć. Miło cię poznać. - powiedziałem i wyciągnąłem rękę w jej kierunku. Ona też zbliżała swoją rękę do mojej. I w końcu się przywitaliśmy.

- Mi...też miło. - powiedziała niepewnie.

- Skąd jesteś? - zapytałem.

- Tak naprawdę nie mam stałego miejsca zamieszkania. Podróżuję po świecie, ale dopiero od kilku miesięcy.

- Też zamierzam podróżować po świecie. - powiedziałem i się lekko uśmiechnąłem. Ona też.

- Czy to jest Wyspa Berk? - zapytała.

- Tak. To właśnie Berk. - powiedziałem. Szczerbatek podszedł do Susan i zaczął ją obwąchiwać.

- A to? Co to jest? - zapytała przerażona.

- To tylko Szczerbatek. Nie jest groźny, naprawdę. - Szczerabtek wrknął na Susan za to, że powiedziała na niego ,,to''.

- Wytresowałeś smoka? - zapytała.

- Tak. na Berk od trzech lat jest pokój ze smokami. Każdy ma swojego.

- To niesamowite. Słuchaj czy...czy mogłabym tu zamieszkać przez kilka dni? - zapytała.

- Jasne, al nie wiem gdzie będziesz mieszkać...już wiem! Możesz zamieszkać u mnie.

- Dzięki. To miło z twojej strony.

- Nie ma za co. Chodź lećmy. - powiedziałem, wsiadłem na Szczerbatka i podałem Susan rękę.

- To bezpieczne?

- Nie masz się co bać, chodź. - wsiadła na smoka i trzymała się mnie mocno. Mam nadzieję, że Astrid ją polubi. Lecieliśmy spokojnie, ale Szczerbatkowi akurat teraz zachciało się poszaleć. Zaczął lecieć w górę, a potem gwałtownie leciał w dół. Mi to nie przeszkadzało, ale Susan zaczęła krzyczeć ze strachu.

- Szczerbatek spokojnie! - powiedziałem. Smok zatrzymał się nad oceanem i leciał już spokojnie.

- Często się tak zachowuje? - zapytała Susan.

- Czasami, ale on już taki jest.

Wylądowaliśmy przed moim domem. Astrid w tym samym czasie wyszła ze swojego domu.

- Czkawka! Nareszcie jesteś. - powiedziała As. Zszedłem ze smoka i przytuliliśmy się. Astrid zauważyła Susan.

- Kto to jest? - zapytała.

- Astrid to Susan. Susan to Astrid. - przedstawiłem je sobie. Przywitały się.

- Zatrzyma się tu na kilka dni. - powiedziałem.

- A gdzie będzie mieszkać? - zapytała As.

- U mnie, bo ty pewnie nie chcesz mieć żadnych gości. - Astrid się zamyśliła.

- No, dobrze niech mieszka u ciebie. Ale w każdej chwili mogę do ciebie przyjść.

- Spokojnie. Przecież wiesz, że tylko ciebie kocham? - zapytałem.

- No wiem, wiem. - powiedziała. Pocałowałem ją. Susan się nam przyglądała.

- A co robiłaś jak mnie nie było? - Nic szczególnego. Byłam u Gothi i latałam trochę na Wichurze.

- Aha. Mam nadzieję, że dobrze z tym znamieniem?

- Tak wszystko dobrze.

- To dobrze. Ja idę zaprowadzić Susan do domu.

- Ok. Może przejdziemy się później na spacer?

- Dobrze, ale nie wiem dokładnie o której, bo muszę jeszcze przedstawić Susan tacie i reszcie. Ale spokojnie dla ciebie zawsze znajdę czas. - uśmiechnąłem się i pocałowałem Astrid w policzek. - Pa!

- Pa!


Perspektywa Astrid[]

Nie podoba mi się to. Ja wiem, że ta zazdrość może być dziecinna, ale nie lubię jak inne dziewczyny kręcą się wokół Czkawki. Tak samo było z Hederą. Wtedy Czkawka w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. mam nadzieję, że teraz tak nie będzie. Pójdę do domu, wezmę długą kąpiel i przemyślę sobie wszystko. Muszę się odprężyć. Susan wygląda na miłą dziewczynę i może bym się z nią zaprzyjaźniła, ale muszę przyznać, że jestem zazdrosna. A jeśli ona się w nim zakocha? A jeśli Czkawka zakocha się w niej?


Perspektywa Czkawki[]

Cały dzień minął na poznawanie ze wszystkimi Susan. Teraz idziemy do domu. Tata już ją poznał i zgodził się, żeby u nas zamieszkała. Weszliśmy do domu i od razu skierowaliśmy się do mojego pokoju. Przygotowałem sobie miejsce do spania. Susan to gość więc będzie spała na moim łóżku. O nie! Dopiero teraz sobie przypomniałem o tym spacerze z Astrid. Muszę szybko do niej iść. Jest 19:00, więc chyba nie jest tak późno.

- Susan muszę na chwilę wyjść do Astrid. Jakby coś to na dole jest mój tata, dobrze?

- Dobrze, poradzę sobie. Wyszedłem szybko z pokoju, ale gdy miałem otwierać drzwi zatrzymał mnie tata.

- Gdzie ty się wybierasz o tej porze? - zapytał tata.

- Obiecałem Astrid, że pójdziemy razem na spacer, a ja o nim zapomniałem. Proszę mogę wyjść, chociaż na godzinkę?

- Na godzinkę?

- Tak na godzinkę. To co mogę? - zapytałem.

- Dobrze, ale za godzinę masz być w domu.

- Będę. Zobaczysz. - Powiedziałem i wyszedłem z domu. Zapukałem do drzwi As. Drzwi się otworzyły, a za nimi stała zła Astrid. Wciągnęła mnie do środka.

- Cześć As. Przepraszam, ale zapomniałem o tym spacerze.

- Zawsze tak jest! - krzyknęła.

- Ale jak?

- Kiedy pojawia się jakaś nowa dziewczyna to ty zawsze ślinisz się na jej widok. Nie pamiętasz już jak było z Hederą?

- Pamiętam, ale Susan nie jest taka jak Hedera. I nie ślinię się na widok innej dziewczyny. Żadana dziewczyna nie jest taka jak ty.

- Jak ja? Czyli jaka?

- Nie jest taka piękna, waleczna i...

- I ? - zapytała z nadzieją w głosie.

- Nikt mi ciebie nie zastąpi. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jesteś moja, tylko moja i wyłącznie moja. Nie złość się...proszę. Gdybyś ze mną zerwała to nie miałbym po co żyć.

- Naprawdę tak myślisz?

- Tak naprawdę. - opuściłem głowę w dół. Astrid pewnie nie chce mnie oglądać. - Przepraszam.

- To ja przepraszam. Ta zazdrość jest dziecinna.

- Masz prawo być zazdrosna. Jeszcze raz przepraszam. Wybaczysz mi?

- Tak. Chodź tu. - przyciągnęła mnie za koszulkę do siebie i pocałowaliśmy się.

- Obiecuję, że jutro będziemy mieć cały dzień dla siebie. Tylko ty i ja.

- Tylko ty i ja?

- Tak. To dobrze. - uśmiechnęliśmy się do siebie. Po chwili Astrid walnęła mnie w ramię.

- Ała. A to za co?

- To za to, że zapomniałeś o spacerze. A to za całą resztę. - powiedziała i pocałowała mnie mocno. Uwielbiam to jej powiedzonko, ale oczywiście tylko ,,resztę''.

- Muszę iść. Mówiłem tacie, że... - położyła mi palec na ustach.

- Rozumiem. Dobranoc Czkawka. - pocałowała mnie w policzek i przytuliła.

- Dobranoc Astrid. Wyszedłem z domu As i poszedłem do swojego. To był ciężki dzień, ale zakończył się dobrze. Wszedłem do domu, a potem szybko skierowałem się do pokoju. Susan zaprzyjaźniła się ze Szczerbatkiem.

- I jak było? - zapytała.

- Na początku troszkę się posprzeczaliśmy, ale później już było dobrze. Pogodziliśmy się.

- To dobrze, bo już się bałam, że się rozstaniecie przeze mnie. (Susan wie, że Czkawka i Astrid sa razem, bo Czkawka jej powiedział).

- No co ty. Astrid była zazdrosna, rozumiem ją. Ja też był bym zazdrosny o innego chłopaka. Ale wszystko jest dobrze.

- Cieszę się.

- Myślę, że teraz się zaprzyjaźnicie.

- Mam nadzieję. Od razu jak ją zobaczyłam to wiedziałam, że będę miała przyjaciółkę. Uśmiechnąłem się i ziewnąłem. Jestem trochę zmęczony.

- Idziemy już spać? - zapytałem.

- Tak. Dobranoc.

- Dobranoc. - położyłem się na moim miejscu i zasnąłem myśląc co przyniesie jutrzejszy dzień.

Rozdział.8. Kochani przyjaciele...i chłopak ♥ (Sobota 13 lipca, 9:00)[]

Przepraszam, ale nie wiem kiedy dodam nowy rozdział. W ogóle nie wiem co mam pisać, mam pustkę w głowie. Miejmy nadzieję, że mnie natchnie. Jeszcze taka mała informacja: rozdziały będą dodawane co tydzień w sobotę, ale dokładnie to nwm. Przepraszam jeszcze raz i mam nadzieję, że zrozumiecie...[]

To biorę się za pisanie ;) Nie macie pojęcia jak mi tego brakowało :D Zmieniłam nazwę rozdziału, bo jednak mi nie pasował.[]

Nie wiecie jaka jestem zła...miałam napisany już prawie cały rozdział, a tu...internet się wyłączył! Dzisiaj już nie dam rady napisać rozdziału, ale będzie jutro. Sorki, ale to wina internetu...[]

Perspektywa Astrid[]

Obudziłam się. Dzisiaj sobota, więc nie ma zajęć w SA. Wstałam, ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie. Nakarmiłam Wichurę i skierowałam się w stronę domu Czkawki. Dzisiaj cały dzień spędzimy razem. No i jeszcze muszę porozmawiać z Susan. Zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach Czkawka otworzył drzwi.

- Cześć Astrid. - powiedział uśmiechnięty.

- Cześć Czkawka.

- Wejdź. - weszłam do środka i stanęłam przy palenisku. Nagle Czkawka złapał mnie w talii, przekręcił i pocałował. Całowaliśmy się, ale czułam, że ktoś nas obserwuje.

- Cześć. Nie przeszkadzam wam? - zapytała Susan. Odwróciłam się i uśmiechnęłam.

- Cześć. Nie, nie przeszkadzasz. - powiedziałam. Podeszłam do Susan.

- Słuchaj, przepraszam, że tak się wczoraj zachowałam.

- Ale jak? Przecież nawet nie rozmawiałyśmy. - powiedziała z uśmiechem.

- No wiem, ale Czkawka pewnie ci mówił o naszej kłótni. Ja praktycznie o każdą dziewczynę jestem zazdrosna. Nie musisz się przejmować. To nie przez ciebie się kłóciliśmy, tylko przeze mnie. - powiedziałam. Susan już się nie uśmiechała, ale po chwili się odezwała...

- Nie mów tak, nic wielkiego się, przecież nie stało. Wiesz, zawsze chciałam mieć przyjaciółkę od serca...i chyba taką znalazłam. - uśmiechnęła się i patrzyła na mnie.

- Naprawdę myślisz, że bym się nadawała?

- Jasne, czemu nie?

- Ah...sama nie wiem. Też zawsze marzyłam, że będę mieć najlepszą przyjaciółkę...To co? Zostaniemy przyjaciółkami? - zapytałam niepewnie. (tak wiem, że słowo ,,przyjaciółka'' się powtarza). - Oczywiście! - powiedziała Susan. Przytuliłyśmy się. To naprawdę fajna dziewczyna.

- Yyy...dziewczyny nie chcę wam przerywać, ale As musimy już iść. - powiedział Czkawka. Zaśmiałyśmy się.

- Ok, ok już idę. - powiedziałam.

- Ja też już idę. - powiedziała Susan.

- A gdzie? - zapytałam.

- Do Mieczyka i Szpadki. - powiedziała. - wczoraj zaprosili mnie do siebie. No i jeszcze Śledzik chce mi pokazać resztę smoków.

- Aha, ok. - powiedziałam uśmiechnięta. Wyszliśmy z domu i rozeszliśmy się w swoje strony. Ja oczywiście razem z Czkawką.


Perspektywa Czkawki[]

Mam nadzieję, że moja niespodzianka dla Astrid się spodoba. Ominęliśmy Szczerbatka i Wichurę bawiących się ze sobą. - Czkawka...to my nie lecimy na smokach? - As popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. - Nie...dzisiaj nie. Raz na jakiś czas możemy, przecież pójść na spacer, no nie? - zapytałem uśmiechnięty. - Tak możemy. - powiedziała Astrid i się uśmiechnęła. - gdzie idziemy? - To tajemnica... - powiedziałem. - Ok... - powiedziała As ,,przerażona i się zaśmiała. Byliśmy już w lesie. 'Berk to cudowna wyspa i nigdy nie chciałbym jej zamienić na inną. Jest piękna o każdej porze roku, ale najpiękniej wygląda w lecie. Ok, już prawie dotarliśmy. Ominęliśmy mały staw i kilka bawiących się ze sobą Straszliwców Straszliwych. Weszliśmy do ciemnej jaskini.


Perspektywa Astrid[]

Byliśmy w ciemnej jaskini. Spodziewałam się trochę innego miejsca.

- Zamkniesz oczy? - zapytał mnie Czkawka.

- Jasne, ale po co? - zapytałam, a Czkawka zakrył mi oczy.

- Zobaczysz. - powiedział tajemniczym głosem. Poprowadził mnie kilka kroków. Zatrzymaliśmy się. Czkawka jeszcze przez chwilę zakrywał mi oczy, ale po chwili  zabrał ręce. To co zobaczyłam było niesamowite. Wszędzie były powieszone kolorowe lampiony i większość jaskini była ozdobiona różami. Na środku jaskini z kwiatów było ułożone serce. Czkawka jest taaaki kochany ♥

- I jak ci się podoba? - zapytał.

- To jest cudowne. Dziękuje. - powiedziałam i go pocałowałam. Nagle, a tego się nie spodziewałam, zza ścian jaskini wyskoczyli wszyscy jeźdźcy (Mieczyk, Szpadka, Śledzik, Sączysmark i Susan).

- Niespodzianka! - krzyknęli wszyscy razem. Byłam naprawdę bardzo szczęśliwa.

- Jesteście wspaniali. Kiedy to wszystko zorganizowaliście?

- Dzisiaj rano. Susan do nas przyszła i powiedziała nam cały plan jaki wymyślił Czkawka. A później powiedzieliśmy o tym Sączysmarkowi i Śledzikowi. - powiedziała Szpadka.

- Ty to wszystko wymyśliłeś? - zapytałam Czkawkę.

- No...Tak. - powiedział Czkawka drapiąc się po głowie.

- Kocham Cię. - powiedziałam i mocno go pocałowałam. Wszyscy patrzyli się na nas z podziwem.

- Ja też cię kocham. - powiedział Czkawka i patrzyliśmy sobie w oczy.

- Wy też jesteście kochani, naprawdę wam dziękuje. - powiedziałam i wszyscy się przytuliliśmy (w kółku). Czkawka wziął ze sobą gitarę i grał różne, cudowne melodie. Tańczyliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tak się cieszę, że mam takich wspaniałych przyjaciół...i chłopaka. Przez ten cały czas Mieczyk wpatrywał się w Susan. A Susan co jakiś czas zerkała na Mieczyka. Chyba coś się tu kroi...pójdę porozmawiać z Susan. Podeszłam do niej i zaczęłam rozmowę.

- Susan mam do ciebie jedno, małe pytanie...

- A jakie? - zapytała uśmiechnięta.

- Czy Mieczyk...ci się podoba? - wyskoczyłam prosto z mostu, ale byłam ciekawa.

- Yyy...no muszę ci powiedzieć, że...tak. Podoba mi się. Jest taki zabawny i całkiem przystojny. (spokojnie ja, czyli ,,pisarka'' tak nie myślę. Dla mnie Czkawka jest przystojny...♥).

- To wspaniale! Musisz mu to powiedzieć.

- Na początek musimy się lepiej poznać.

- Masz rację. Ale się cieszę, teraz obie będziemy miały chłopaków. - powiedziałam i się przytuliłyśmy. Byliśmy jeszcze jakiś czas w jaskini. Później wszyscy rozeszli się do domów. Było wspaniale. Jest 15:00. Trochę tam posiedzieliśmy, ale było warto. teraz razem z Czkawką sobie latamy. Nareszcie wcieliliśmy nasz plan w życie. Szukamy nowych wysp, a Czkawka zamierza skonstruować sobie strój do latania.


Perspektywa Czkawki[]

Na razie nie znaleźliśmy żadnej nowej wyspy...Chociaż chwila...właśnie ją znaleźliśmy!

- Astrid, zatrzymajmy się tutaj.

- Ok. Wylądowaliśmy na niewielkiej wyspie. Wszędzie rosły piękne drzewa liściaste, w oddali widać ogromny wodospad i kilka stawów. Jednym słowem jest przepięknie.

- I co ty na to Astrid? - odwróciłem się w jej stronę.

- Tu jest...cudownie! - As była zachwycona, tak samo jak ja. Rozłożyłem mapę. Miałem na niej już znane nam wyspy. Wyciągnąłem swój kompas i...ta wyspa jest na południe od Berk.

- Jak ją nazwiemy? - zapytała Astrid.

- Hmm...może...Wyspa Stawów? - wiem dziwna nazwa, ale tak pasuje do tego miejsca.

- Jasne, może być. - As się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnąłem się.

- No dobrze. Wracajmy już. - powiedziałem.

- Ok... - powiedziała Astrid z zawiedzioną miną. Zerwałem niebieski kwiatek, którego płatki przypominały skrzydła motyla. Podsunąłem go Astrid pod nos.

- To na pamiątkę. Chociaż i tak tu wrócimy. - uśmiechnąłem się i ją pocałowałem.

- Dzięki. - powiedziała. Wsiedliśmy na smoki i wróciliśmy na Berk. Po pół godzinie byliśmy z powrotem. Poszedłem razem z Astrid na spacer po plaży. Jest tak romantycznie. Rozmawialiśmy chwilę, ale z tej ,,chwili'' zrobiło się trzy godziny. Wróciliśmy już do domów.

- Dobranoc Astrid.

- Dobranoc. - pocałowała mnie i rozeszliśmy się do swoich domów. Od razu skierowałem się do swojego pokoju i walnąłem się na łóżko. Susan od dzisiaj będzie mieszkała z Astrid. To był wspaniały dzień. Zauważyłem, że odkąd ja i Astrid zostaliśmy parą to każdy dzień jest udany. Patrzyłem się w sufit i myślałem o wszystkim. Okazało się, że rozmyślałem już tak dwie godziny. Szczerbatek już spał, więc ja zrobiłem to samo i zasnąłem.


Spróbujcie swoich sił i zgadnijcie jaki będzie tytuł następnego rozdziału ;) I jeszcze coś...[]

♥ Życzę wam Wesołych (Smoczych) Świąt i Szczęśliwego (Smoczego) Nowego Roku!!! I SUPER prezentów pod choinkę ♥ []

♥♥♥ Dziękuje, że czytacie mojego bloga i....Uwielbiam Was!!!! ♥♥♥[]

Właśnie obejrzałam JWS 2 ♥ Za każdym razem kiedy oglądam ten film uwielbiam go jeszcze bardziej ♥♥♥[]

Next prawdopodobnie jutro ;)[]

Rozdział.9. Wspomnienia wracają... (Niedziela 14 lipca, 9:00)[]

Perspektywa Susan[]

Obudziłam się. Na dworze jest piękna pogoda. Wczoraj było świetnie. Poznałam wszystkich bardziej i w końcu zaprzyjaźniłam się z Astrid. I jeszcze coś...chyba zakochałam się w Mieczyku. No...na początek musimy się lepiej poznać, ale zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Berk to naprawdę super wyspa. Ludzie są mili, a smoki...wspaniałe. I dzisiaj zamierzam wytresować Śmiertnika Zębacza. Astrid powoli otwrzyła oczy.

- No witam naszego śpiocha. - powiedziałam i się zaśmiałam.

- Cześć, cześć. I jak, dobrze ci się spało? - zapytała półprzytomna Astrid.

- Tak dobrze. Wiesz...chciałabym wytresować Śmiertnika Zębacza.

- Tak? To świetnie. Chcesz go wytresowac dzisiaj?

- No jasne.

- A...a porozmawiasz z Mieczykiem? No wiesz musicie sie lepiej poznać... - naprawdę zależy jej na tym, żebym miałą chłopaka. I tak chciałam z nim porozmawiać. - Tak porozmawiam. - odpowiedziałm.

- Świetnie! To co, idziemy zjeść śniadanie? - zapytała As.

- Tak chodźmy. Ubrałyśmy się i zeszłyśmy na dół. Gdy Astrid robiła śniadanie, opowiadała mi jak kiegyś zrobiła jaknog, swój napój, i rozdawała go wszystkim w Migdaliska (nwm czy ma być ,,na czy ,,w'...), aż w końcu sama spróbowała...i był ochydny. Chciało mi się śmiać i nie wytrzymałam. Śmiałam sie, a Astrid razem ze mną. Przez tą opowieść boję się teraz jeść. As postawiła na stole dwa talerze z jajecznicą i dwie herbaty. Przez chwilę patrzyłam sie na talerz....

- No jedz. Teraz jestem lepszą kucharką. - powiedziała Astrid z uśmiechem.

- Ok już zajadam. - powiedziałam i zaczęłam jeść. As miała rację. To jest pyszne.

- I jak? Smakuje ci?

- Tak, jest pyszne. - powiedziałam. Opowiadałyśmy sobie historie z naszego życia. Raz ja, raz Astrid. Poznałyśmy się lepiej. Po pół godzinie wyszłyśmy z domu. Ja poszłam do Mieczyka, a Astrid do Czkawki. Oni naprawdę do siebie pasują. A ja i Mieczyk? Ah...pożyjemy, zobaczymy :D


Perspektywa Astrid[]

Susan ma świetne przygody. Ale ja dobrze bawię sie na Berk. To mój dom. Mam wspaniałych przyjaciół i przedewszystkim chłopaka. Zapukałam do drzwi domu Czkawki. A za nimi...cisza. Zawahałam się, ale po chwili weszłam do środka. Było pusto. Przestraszyłam się, rozglądałam się po pomieszczeniach. Weszłam do pokoju Czkawki. A on...on siedział przy biurku i sobie rysował.

- Cześć Czkawka. - powiedziałam, a on momentalnie się odwrócił.

- O cześć. Co tam?

- Co tam? A nic...tylko myślałam, że ktoś cię porwał, bo nikt nie otworzył mi drzwi... - na początku mówiłam spokojnie, ale później troszkę się uniosłam. Oh...ale ja jestem...

- Przepraszam, nie usłyszałem jak pukałaś. - mówił ze spuszczoną głową.

- To ja przepraszam. Niepotrzebnie się uniosłam, ale następnym razem mi otwórz, ok? - podniosłam jego głowę i popatrzyłam mu w oczy.

- Dobrze, otworzę. - uśmiechnął się. Pocałowałam go.

- Polatamy sobie? - zapytałam.

- Jasne, chodź. (ale dziwna ta rozmowa, no nie?)

Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy na smoki. Wzbiliśmy się w powietrze. Lataliśmy tak bez celu, aż w końcu wylądowaliśmy nad Kruczym Urwiskiem. Usiedliśmy na trawie. Patrzyłam w jezioro, w nasze odbicia. I zastanawiałam się co by było gdyby Czkawka nie wytresował Szczerbatka. Ale po co o tym myślę, przecież żyjemy w teraźniejszości, gdzie smoki są naszymi przyjaciółmi,a ludzie nie są tacy jak kiedyś, są...lepszymi osobami. A Czkawka, on najbardziej ze wszystkich się zmienił. Kocham go takiego jakim jest...I to nigdy się nie zmieni.

- Nad czym tak rozmyślasz kochana? - zapytał Czkawka.

- Nad wszystkim, nad naszym życiem. Dzięki tobie stało się lepsze dla wszystkich. - powiedziałam i odwróciłam głowę w jego stronę.

- Ah...Astrid. Dziekuje, że mi to mówisz. Kocham cię.

- Ja też cię kocham. - powiedziałam, a Czkawka mnie pocałował.


Perspektywa Czkawk'i[]

Astrid jest kochana. Dzięki sobie mamy inne charaktery. Kiedyś byłem słaby, niechciany, byłem tylko jakimś marnym dodatkiem do tego świata. Przez chwilę myślałem, że będę płakać. Kilka łez spłynęło mi po moich policzkach. - Co się dzieje? - zapytała z troską Astrid.

- Przypomniałem sobie stare czasy. Ale one nie były dobre...i nigdy nie będą.

- A  nasz wspólny lot na Szczerbatku, pierwszy pocałunek, wszystkie przygody jakie przeżyliśmy. To nie są dobre wspomnienia?

- Oczywiście, że są. Ale chodzi mi o to, że tata...że on...mnie wtedy nie kochał. - rozpłakałem się. To za dużo emocji. Po co ja sobie to przypominam? Było minęło. Teraz jestem szczęśliwy. Mam przyjaciół, dziewczynę i kochającego mnie ojca. Astrid mnie przytulała i pocieszała. Jest wspaniała.

- Dziękuje Astrid. - powiedziałem i przytuliłem ją mocno.

- Ale za co?

- Za to, że jesteś i mnie wspierasz.

- Ja też ci dziękuje. - pocałowaliśmy się. Wiecie co? Już nigdy nie chcę wracać do tych wydarzeń z przed lat.

- Już dobrze? - zapytałą As.

- Tak. Wracamy? - Jasne.


Perspektywa Susan[]

Byłam z Mieczykiem na spacerze. To świetny chłopak. Rozmawialiśmy o sobie. Ale nie o nas tak dosłownie, tylko poznaliśmy się lepiej. Tak samo jak z Astrid. Teraz wszyscy jesteśmy w Akademii. Oni lubią tu przebywać. Ja chyba też to polubię. Ale brakuje tu jeszcze naszej pary. A jednak nie. As i Czkawka właśnie wlecieli do SA.

- Cześć. To co, będziesz dzisiaj tresować smoka? - zapytała mnie Astrid.

- No tak. Śmiertnik Zębacz.

- Musimy lecieć na Smoczą Wyspę. Tam znajdziemy odpowiedniego smoka.

- To lećmy. Poleciałyśmy razem z Czkawką na Smocza Wyspę. Rozglodaliśmy się 10 minut. Zobaczyłam żółto - różowego Śmiertnika Zębacza. To ten smok.

- Astrid, to ten smok. - wskazałam na niego.

- Chodź, podejdźmy do niego bliżej. - powiedziała As - musisz zrobić tylko jednż rzecz.

- A jaką?

- Zdobyć jego zaufanie. Wyciągnij do niego rękę.

- Ok. - wzięłam głęboki wdech i wyciągnęłam rękę do smoka. On też przybliżył się do mnie. Poczułam więź między nami. To niemożliwe, wytresowałam smoka.

- Jak go nazwiesz? - zapytał Czkawka.

- Rose.

- Świetne imię. Gdy wrócimy na Berk, Pyskacz zrobi ci siodło.

- To super. Dzięki. - wszyscy uśmiechaliśmy się do siebie. Ostrożnie wsiadłam na Rose i wszyscy wzbiliśmy się do góry. To cudowne. Teraz będzie mi łatwiej podróżować. No i będę miała nową przyjaciółkę. Po 15 minutach byliśmy na Berk. Czkawka skierował się do kuźni i powiedział Pyskaczowi, żeby zrobił mi siodło. Jeszcze dzisiaj powinno być gotowe.

- To ja jeszcze troche sobie polatam. - powiedziałam.

- Dobrze. - powiedziała Astrid. Po chwili byłam już w chmurach.


Perspektywa Czkawki[]

- A my gdzie pójdziemy? - zapytała As.

- Zapraszam na obiad moją ,,Milady''. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek. - Czyli znowu randka?

- Nie, dzisiaj zjemy obiad z moim tatą. Porozmawiamy i w ogóle.

- Ok, a mogłabym u ciebie nocować?

- Oczywiście.

- To świetnie, ale musze o tym powiedzieć Susan.

- Dobrze, to ja czekam w domu. - powiedzałem i się pocałowaliśmy. Skierowałem sie w stronę domu. Wiecie, gdyby nie Szczerbatek to teraz nie byłbym z Astrid. Bo to, dzięki niemu As się we mnie zakochała. Szczerbatek jest cudownym przyjacielem. Wszedłem do środka, Mordka szedł za mną i od razu położył sie przy palenisku. A ja zobaczyłem tatę siedzącego przy stole. Był smutny. Ciekawe o co chodzi...usiadłem naprzeciwko niego.

- Hej tato. Co się stało? - zapytałem.

- Czkawka...przez te wszystkie lata miałem tylko ciebie, a i tak byłem dla ciebie wredny i cię nie chciałem. Przepraszam za wszystko co wtedy o tobie mówiłem. Kocham cię synu. - powiedział, a z oczu popłynęły mu łzy. Mi z resztą też.

- Ja też cię kocham tato. - powiedziałem. Tata siedział z drugiej strony, więc do niego podszedłem i przytuliłem. - cieszę się, że cię mam.

- A ja cieszę się, że mam ciebie. - uśmiechneliśmy sie do siebie.

- Yyy...tato...

- O co chodzi?

- Bo wiesz...zaprosiłem Astrid na obiad i chciałem, żebyś na nim był.

- Oczywiście, że będę. A gotować już nie musisz. Obiad jest gotowy.

- Dzięki. To ja pójdę na górę...przebrać się, bo wiesz musze dobrze wyglądać... - mówiłem to kierujęc się w stronę schodów (tyłem). No i przy okazji potknąłem się. Tata się zaśmiał.

- Dobrze, ale szybko, bo Astrid pewnie zaraz przyjdzie. - powiedział tata uśmiechnięty. Rzadko go takiego widzę, ale to dobrze, że się uśmiecha. Byłem już w pokoju. na początek poszedłem do łazienki. Szybko się umyłem i przebrałem. Zajęło mi to 10 minut. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. Tak, teraz usłyszałem. Zszedłem szybko na dół. Stół był już nakryty, Szczerbatek zajadał ryby, a tata właśnie otworzył drzwi. Zobaczyłem Astrid. Wygląda przepięknie. Ma warkocz, krótką, zieloną sukienkę z ciemno - brązowym paskiem z czaszkami i czarne getry. Tata zaprosił ją do środka, a ja do niej podszedłem.

- Witam kochana. Wyglądasz pięknie, jak zawsze.

- Dzięki. Ty też wyglądasz świetnie. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowłem. Tata się uśmiechnał.

- No musze przyznać, że jesteście dla siebie stworzeni. - powiedział tata radosny.

- Oh...no weź. - powiedziałem drapiąc sie po głowie.

- A co, może mi powiesz, że tak nie jest? - zapytał.

- Oczywiście, że jest. - uśmiechnąłem się. - No siadajmy już do stołu. Usiedliśmy przy stole, a tata postawił na środku talerz z kurczakiem. Pachniał wspaniale. Oj...coś mi się wydaje, że tata tego nie przyrządził.

- Tato, ty to zrobiłeś?

- No tak, z małą pomocą Pyskacza (w JWS 2 mówił, po tym jak Stoik i Valka zaśpiewali, że on gotuje xD).

- Wiedziałem, że ktoś ci pomagał. - tata się zaśmiał. Jedliśmy, rozmawialiśmy i śmialismy się. Jestem naprawdę szczęśliwy. Wyobrażam sobie mnie i Astid za kilka lat. Siedzimy przy stole razem z naszymi dziećmi. I jesteśmy szczęśliwi, jako rodzina. Mój tata i Astrid naprawdę dobrze się dogadują. To był wspaniały wieczór. Tata poszedł już spać, a ja i As weszliśmy do mojego pokoju.

- Twój tata jest cudowny. Poznałam go z drugiej strony. - powiedziała Astrid.

- Wiem. Na codzień taki nie jest.

- No racja, ale zdecydowanie wolę go takiego.

- Ja też. - powiedziałem. - co powiedziałaś Susan?

- Napisałam jej liścik. - powiedziała As i usiadła na łożku. Ja usiadłem obok niej.

- Cieszę sie, że was mam.

- Ja też sie cieszę, że was mam. Gdy mój wujek zmarł to twój tata sie mną zajmował.

- Nigdy mi o tym nie mówił. To miło z jego strony.

- No i to bardzo. - Astrid ziewnęła. Pewnie jest już zmęczona. Ja z resztą też.

- Idziemy już spać? - zapytałem.

- Tak chodźmy. Położyliśmy się. As się do mnie przytuliła.

- Czkawka przez te 14 lat nie zdawałam sobie sprawy z tego co robię. Byłam dla ciebie taka wredna, biłam cię. Ale kiedy lecieliśmy na Szczerbatku...coś się we mnie zmieniło. Pokochałam smoki i ciebie. Przepraszam, że taka byłam.

- Astrid ja już ci wybaczyłem. Nie musisz mnie przepraszać tyle razy. Przecież wiesz, że cię kocham.

- Tak wiem. Ja też cię kocham Czkawka. - pocałowaliśmy się mocno. Dzisiaj przeprosił mnie tata i Astrid. To miło z ich strony. Już dawno im wybaczyłem, ale to i tak miło, że mi to powiedzieli. Kocham ich oboje.

- Dziękuje za wszystko Astrid. Dobranoc. - pocałowałem ją w czoło.

- Ja też dziękuje. Dobranoc kochany. - zasnęliśmy przytuleni do siebie. Teraz może być już tylko lepiej.


Mam do Was pytanie...jaki cytat spodobał Wam się najbardziej z JWS? (chodzi o pierwszą część). Bo mi ten:[]

,, - 300 lat tradycji i jestem pierwszym wikingiem, który nie zabija smoków![]

- I pierwszym, który na nich lata...[]

Uwielbiam ten cytat. Napiszcie jakie Wam się spodobały :D[]

Wiem, że trochę za późno to piszę, ale...Szczęśliwego Nowego Roku 2015!!!!♥♥♥[]

Zdradzę Wam coś (to bardziej do dziewczyn) chciałabym mieć takiego chłopaka jak Czkawka ♥ No, ale niestety takich na świecie nie ma...i nic na to nie poradzimy...[]

Next jutro ;) I zdradzę, że mam już napisany 10 i 11 rozdział, ale dodam tylko 10 ;)[]

Rozdział.10. A było tak pięknie... (Wtorek 13 listopada, 7:00)[]

Cztery miesiące później...[]

Perspektywa Czkawki[]

Przez te cztery miesiące niewiele się wydarzyło. Mieczyk i Susan zbliżyli się do siebie, ale jeszcze nie są razem. Ja i Astrid już na poważnie rozmyślamy nad naszą przyszłością. Chciałbym zapytać As o jedną rzecz, ale nie wiem czy się zgodzi...No, a mój tata zmienił się. Jest taki radosny, chętnie ze wszystkimi rozmawia i od dwóch miesięcy ma więcej czasu dla mnie i w ogóle dla wszystkich. Stał się takim pozytywnym człowiekiem. Muszę przyznać, że moje życie stało się o wiele lepsze. Teraz leżę sobie i uśmiecham się sam do siebie. Po prostu cieszę się ze swojego życia. Szczerbatek też się już obudził.

- Co tam Mordko? Może sobie polatamy? - zapytałem, a smok od razu zaczął wariować po pokoju. To znaczy, że chce polatać. A i jeszcze coś...moja mapa ma więcej wysp niż ostatnio. Przez te miesiące Astrid pomagała mi szukać nowych wysp i nowych miejsc. A mój strój do latania, no jest już prawie skończony. Jeszcze tylko dwa miesiące i będzie gotowy. A może miesiąc? No nie wiem, ale jak wezmę się do pracy to skończę go szybko. Do stroju dorobię sobie jeszcze hełm, ognisty miecz, żeby się bronić...i będzie super. Przebrałem się w ubrania na codzień i po cichu zeszliśmy na dół. Oczywiście ja i Szczerbatek. Śniadanie zjemy później, teraz to sobie polatamy. Wyszliśmy z domu i od razu wzbiliśmy się w powietrze. Szczerbatek zrobił beczkę, a później z niego zeskoczyłem. Ulepszyłem mu ogon, ale to i tak nie zastąpi mu prawdziwego. Lecielismy na przeciwko siebie. Uwielbiam z nim latać. Wróciliśmy do normalnej pozycji i lecieliśmy spokojnie.

- Mordko wracajmy już. - powiedziałem do smoka.


Perspektywa Astrid[]

Obudziłam się. Dzisiaj nie jest za ciepło, ale to i ak mi nie przeszkadza. Zaraz pójdę porzucać sobie toporem. Ubrałam się, wzięłam topór i wyszłam z domu. Śniadanie zjem później i dam jeszcze pospać Wichurze. Skierowałam się w stronę lasu. Jak na jesień to pogoda wcale nie jest taka zła, no ale trochę zimno jest. Byłam już w lesie. I...rzuciłam toporem w drzewo. Ooo tak w sam środek. I w drugie i trzecie. Wyciągnełam topór z drzewa i usłyszałam ryk Nocnej Furii. Tak to Czkawka i Szczerbatek.

- Moje uszanowanie ,,Milady'' - powiedział Czkawka łapiąc mnie od tyłu w talii i całując w policzek.

- No witam, witam. Skad wiedziałeś, że tu jestem? - zapytałam.

- No widzisz...usłyszałem jak drzewo pęka i chciałem zobaczyć co sie dzieje. - powiedział żartobliwie.

- Tak, tak bardzo śmieszne. - uśmiechnęłam się.

- Tak naprawdę to cię zobaczyłem.

- Z tak wysoka? - Mam, przecież Szczerbatka, a on potrafi wyczuć każdego.- uśmiechnął się i mnie pocałował. Przez te kilka Czkawce zmienił się charakter. Teraz umie postawić na swoim. Jest idealny...Zauważyłam Szczerbatka skradającego się za Czkawką. Nagle smok popchnął Czkawkę i się przewróciliśmy.

- Ah...ty gadzie ty... - powiedział Czkawka. Smok zerechotał. (zaśmiał się po smoczemu...) Ah...ten Szczerbatek. Smok lekko połozył swój łeb na Czkawce...no i na mnie.

- Ymm...nie jest ci odrobinę ciasno? - zapytał uśmiechając się.

- Nie za bardzo...a tobie? - byłam rozbawiona całą tą sytuacją.

- Ah...Astrid mógłbym tak leżeć cały dzień i patrzeć w twoje piękne oczy. - Ah Czkawka, ale z ciebie flirciarz. Roześmialiśmy się. Szczerbatek już podniósł się z Czkawki, ale on nie miał zamiaru wstawać.

- Czyli mówiłeś serio? - zapytałam.

- Chyba na to wygląda. - uśmiechnał się czarująco i tym razem to ja go pocałowałam. Lepszego chłopaka nie mogłam sobie wymarzyć.

- No dobrze...zejdziesz już ze mnie? - zapytałam.

- Może tak, może nie... - dowcipniś z niego.

- Teraz to mówię serio. - powiedziałam. Szczerbatek wszystko słyszał, no i złapał Czkawkę za nogę, ale tą prawdziwą. I pociągnął go w swoją stronę.

- No błagam. Teraz chcesz mi drugą nogę uszkodzić? - powiedział Czkawka do smoka. Wstał i optrzepywał się.

- Dzięki Szczerbatku. - pogłaskałam go za uchem. Skierowałam się w stronę Czkawki. Stał sobie i opierał się o drzewo. Walnęlam go w ramię, ale lekko.

- Za co?

- To za to, że nie chciałeś ze mnie zejść, (pauza) a to za całą resztę. - chwyciłam jego koszulę i przyciągnęłam do sibie. Pocałowałam go. On objął mnie w talii.

- Lubię to twoje powiedzonko. - powiedział Czkawka uśmiechając się.

- Cieszę się. - też się się uśmiechałam. - A najbardziej lubię ,,resztę''.

- A wiesz co ja lubię? - zapytałam.

- Co takiego?

- Kiedy jesteś przy mnie. - Czkawka się tylko uśmiechnął i pocałował mnie w policzek.

- Muszę już lecieć. - wsiadł na Szczerbatka. - widzimy się na zajęciach. - powiedział i wzbił się w powietrze. Wzięłam topór i pobiegłam do domu. Gdy weszłam do środka do środka Susan jadła śniadanie. W sumie nie było mnie godzinę.

- Cześć. Gdzie byłaś? - zapytała.

- Cześć. Byłam w lesie. Z...Czkawką.

- Z Czkawką, ah tak? A co robiliście? - zapytała z chytrym uśmieszkiem.

- Nie interesuj się. - zaśmiałam się i usiadłam przy stole.

- A jak tam z tobą i Mieczykiem? - zapytałam. - No...znamy się już dobrze, ale boję się mu powiedzieć, że go kocham.

- Dasz radę. Wierzę w ciebie. - uśmiechnęłam się.

- Dzięki. - powiedziała Susan. Zjadłyśmy już śniadanie.

- Lecimy już do Akademii? - zapytała.

- Ty możesz już lecieć, ja cię dogonię.

- Ok, ale się nie spóźnij.

- Nie spóźnie się. - powiedziałam. Susan wyszła już z domu. Ja wzięłam swój topór i tez wyszłam. Wichura już na mnie czekała. Wsadłam na nią i poleciałyśmy do akademii. Na zajęciach zrobiliśmy sobie quiz o smokach. Tym razem to ja prowadziłam zajęcia. Były dwie grupy. Grupa I to: Czkawka, Susan i Mieczyk. Grupa II to: Śledzik, Sączysmark i Szpadka. Quiz trwał od 9:00 do 11:00. Wygrała grupa I. Kto, by się spodziewał.

- Świetnie poprowadziłas te zajecia. - powiedział Czkawka i mnie pocałował.

- Dzięki. Ja muszę lecieć.

- A gdzie? - Na plażę, ale chcę być sama, ok?

- Dobrze. Czasami każdy ma prawo pobyć troche sam.

- Święta prawda. To ja lecę. Pa! - powiedziałam i pocałowałam Czkawkę w policzek. Poleciałam na plażę. Nie miałam konkretnego powodu, żeby pobyć sama. Tylko tak po prostu. Usiadłam na piasku. Wichura zrobiła sobie drzemkę. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w szum morza. Nagle ktoś założył mi worek na głowę. Przeraziłam się i zaczęłam krzyczeć.

- Ratunku!

- Zamknij się! I tak nikt cię nie usłyszy. - to był Dagur. Walnął mnie w głowę i zemdlałam. Po jakimś czasie obudziłam się lochu.

- No nareszcie. Nasza księżniczka się obudziła.

- Czego chcesz? - zapytałam. Chciałam go walnąć, ale nie mogłam. Miałam związane ręce i nogi.

- Tego samego czego chce od trzech lat. Nocnej Furii.

- Nie dostaniesz Szczerbatka!

- Dostanę...w zamian za ciebie.

- O czym ty mówisz? - Czkawuś będzie miał wybór. Albo ty, albo jego smok. Przecież wszyscy wiemy, że nie pozwoli, żeby coś ci się stało.

- Dobrze wiesz, że Czkawka nie odda ci Szczerbatka.

- Ale wiem jak bardzo cię kocha. Oh...niedobrze mi się robi.

- Zamknij się!

- Nie odzywaj się tak do mnie! - mocno zadrapał mi lewy policzek. Czułam, że spływała po nim krew.

- Tylko na tyle cię stać? - Dagur się nie odezwał. Spojrzał tylko na mnie groźnie i rozciął mi rękę.

- Macie ją pilnować i nie spuszczać z oka. Zrozumiano?

- Tak! - odpowiedzieli strażnicy. Ja położyłam się na twardej i zimnej podłodze z kamienia i rozpłakałam się. To straszne. Boję się kogo wybierze Czkawka. Ale znając życie to pewnie wybierze i mnie i Szczerbatka. Chociaż nie jestem tego pewna...


Perspektywa Czkawki[]

Astrid już długo nie ma. Poleciałem na plażę, ale tam też jej nie było. Na wszelki wypadek trzeba będzie przeszukac całą wyspę. Powiedziałem o tym Susan, bliźniakom, Sączysmarkowi i Śledzikowi. Wszyscy zebraliśmy sie w centrum wioski.

- Śledzik i Sączysmark wy lecicie na północ. Mieczyk i Szpadka wy na południe, a ja i Susan na wschód. Zachodem zamiemy się jutro, ok? - wszyscy przytaknęli. Wybrałem Susan, bo to dobra przyjaciółka Astrid i martwi się o nią tak samo jak ja. Szukaliśmy jakieś pięć godzin i nic. Wszyscy wrócili do swoich domów. Sierowałem się ze Szczerbatkiem do pokoju i położyłem się na łóżku. Przeszukaliśmy całą wyspę, a Astrid niegdzie nie ma. Może ktoś ją porwał? Zerwałem się z łóżka i szybko wybiegłem z domu. Smok wyszedł razem ze mną. Nagle zobaczyłem biegnącego Śledzika. Trzymał jakąś kartkę w ręku.

- Co się stało Śledzik? - zapytałem, gdy już do mnie podbiegł.

- To...to...to list od Dagura. - mówił zasapany. Dał mi list. Zacząłem go czytać:

,,Czkawuś to ja porwałem twoją kochaną Astriś. Jeśli chcesz ją odzyskać przyleć jutro rano. Ale ostrzegam, jeżeli wykręcisz mi jakiś numer to pożałujesz.

                                                                                                                                                                                                                                                          Dagur

- Jutro rano lecimy do Dagura.

- Wszyscy? - zapytał Śledzik. Zamyśliłem się przez chwilę.

- Ty i ja. I na wszelki wypadek trzeba będzie powiedzieć wszystkim, żeby nas w dodatku nie szukali.

- No dobrze. A o której wylatujemy?

- O 8:00 masz być przy moim domu, dobrze?

- Dobrze. - rozeszliśmy się do domów. Szybko pobiegłem do swojego pokoju. Położyłem się i ciągle myślałem o jutrzejszym dniu. Nie ukrywam - boję się,bo nie wiem co Dagur ode mnie chce. Nie mogłem zasnąć. Myślałem tak do 23:00, aż w końcu zasnąłem. Nic się nie bój Astrid, uratujemy cię. Zobaczysz...Nie zawiodę cię...


Pewnie czakaliście, aż będzie jakieś porwnie czy coś. Więc proszę ;) Zgadniecie o co Czkawka chce się zapytać Astrid? Co prawda to pytanie bedzie dopiero w 13 rozdziale, ale spróbujcie odgadnąć :D Dajcie jakiś oznak życia...Naprawdę zależy mi na tym, żeby ktoś czytał to opowiadanie i zależy mi na komentarzach...Nawet komentarz: ,,Kiedy next?'' jest dla mnie ważny, bo wiem, że ktoś czyta i chce więcej. To tyle...mam nadzieję, że zrozumiecie ;) Next jednak w niedzielę...I mam wrażenie, że w ogóle nie zglądacie na bloga...nie dodajecie komentarzy...co się dzieje?[]

Rozdział.11. To koniec? cz.1. (Środa 14 listopada, 7:30)[]

Mieliście ciekawe pomysły na pytanie, które zada Czkawka, ale niestety nie zgadliście. Ale próbujcie dalej :) I rozumiem...nie dodaję za często nextów, ale wiecie szkoła itp. Wczoraj nie napisałam, bo byłam na weselu...:D Ale dzisiaj już jestem![]

Perspektywa Astrid[]

Wstałam cała obolała i zakrwawiona. Mam mocno zadrapany policzek i rozciętą rękę. Ta ręka jest chyba zakażona. Od wczoraj nic nie jadłam. Jednym słowem mogę powiedzieć, że wygladam okropnie. Ale to się teraz nie liczy. Dagur napisał wczoraj list do Czkawki. Boję się, że Dagur coś mu zrobi i w dodatku Szczerbatkowi. Przed chwilą jeden ze strażników dał mi suchy chleb i wodę. Jej, pychota, no ale dobrze, że chociaż coś mi dali do jedzenia. Żułam chleb, siedząc w kącie i popłakując.


Perspektywa Czkawki []

Wstałem i szybko się ogarnąłem. Dałem Szczerbatkowi ryby i szybko zajdłem śniadanie. Napisałem tacie liścik, żeby się nie martwił. Wyszliśmy z domu, a tam czekał na nas Śledzik ze Sztukamięs.

- Cześć. To co możemy już lecieć? - zapytałem.

- Cześć, tak lećmy już. Im szybciej tym lepiej.

- Racja. Powiedziałeś wszystkim gdzie lecimy?

- Tak, wczoraj wieczorem, więc nie muszą się martwić.

- No dobrze, więc na co jeszcze czekamy? Lećmy. - powiedziałem i wzbiliśmy się w powietrze. Podróż minęła nam spokojnie. Jesteśmy już na miejscu. Uff...no to idziemy. Poszliśmy w głąb wyspy, a tam spotkaliśmy Dagura.

- No witam Czkawuś.

- Gdzie jest Astrid?

- Na początek...oddaj mi smoka.

- Że co? Nigdy nie oddam Szczerbatka.

- No dobrze, jeśli tak to Astriś pobędzie na tej wyspie bardzo długo.

- Nie pozwolę na to. Na początek chcę zobaczyć Astrid, a później się zastanowię, co do Szczerbatka. - smok popatrzył na mnie smutny. - nie bój się coś wymyślę. - powiedziałem szeptem do Mordki.

- No dobra, więc choćcie. - powiedział Dagur. Szliśmy w stronę lochów. Zeszliśmy w ciemne i wilgotne podziemia.


Perspektywa Astrid[]

Siedziałam w ciszy, aż nagle usłyszałam kroki. to pewnie Dagur.

- Co znowu chcesz? - krzyknęłam. Zobaczyłam, że do mojej celi nie podszedł tylko Dagur, ale też Czkawka, Śledzik, Szczerbatek i Sztukamięs.

- Czkawka! Śledzik! - podniosłam się z podłogi i przybliżyłam do krat.

- Astrid! - krzyknęli chłopcy radośnie.

- Nie macie pojęcia jak się cieszę, że was widzę. - powiedziałam.

- My też się cieszymy. Brakowało nam ciebie, ale mi chyba najbardziej. - powiedział Czkawka.

- Dobra koniec tych pogaduszek. - powiedział Dagur. - czas na twój wybór Czkawuś.

Czkawka przybliżył się do Szczerbatka. Mrugnął do mnie. Odsunęłąm się od krat i schowałam w głębi celi. Wiedziałam o co chodzi Czkawce.

- Szczerbatek teraz! - krzyknął i smok rowalił kraty plazmą, a Sztukamięs zajęła się Dagurem. Śledzik pomógł mi z łańcuchami, którymi byłam skuta. Po chwili byłam wolna i chciałam pomóc chłopakom zająć się strażnikami, ale upadłam na ziemię, bo Dagur rzucił w moją nogę nożem.

- Astrid! - krzyknął przerażony Czkawka i od razu do mnie podbiegł. Ostrożnie wziął mnie na ręce i posadził na Szczerbatku. Przybliżył się do mnie. Już mieliśmy się pocałować, ale Śledzik nam przerwał.

- Nie che wam przerywać, ale Czkawka może byś mi pomógł? - powiedział Śledzik.

- Jasne już idę. - popatrzył się na mnie.

- Idź już. - pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się, pobiegł do Śledzika i powalili wszystkich strażników. Dagur dostał plazmą od Szczerbatka. chłopcy wsiedli na smoki i kierowaliśmy się do wyjścia.

- Zobaczycie pożałujecie tego! - krzyknął Dagur, gdy wylecieliśmy z podziemi.


Perspektywa Czkawki[]

Przeraziliśmy się tym co powiedział Dagur. Ale teraz to nieważne. Ważne jest to, że odzyskaliśmy Astrid i, że nie musiałem oddawać Szczerbatka.

- Nie masz pojęcia jak się cieszę, że cię odzyskaliśmy. - powiedziałem do Astrid siedzącej za mną.

- Ja też się cieszę Czkawka. - prztuliła mnie mocniej. - dziękuje, że mnie uratowaliście.

- Nie ma sprawy. Jak wrócimy do domu to trzeba będzie się tobą zająć. Jesteś ranna i...pewnie głodna.

- Ah...i to nie wiesz jak.

Po kilku minutach byliśmy już na Berk. Wszyscy przywitali się z Astrid. Skierowaliśmy się do mojego domu. Weszliśmy do środka. Cały czas miałem Astrid na rękach.

- Witaj Astrid. Jak dobrze, że już jesteś. - powiedział tata.

- Dzień dobry. Ja też się cieszę, że już jestem. - powiedziała As. Poszedłem z nią na górę i położyłem na łóżku.

- Poczekaj zaraz przyjdę.

- Raczej nigdzie ci nie ucieknę. - powiedziała uśmiechnięta.

- A wiadomo? - zapytałem uśmiechnięty. - dobrze, idę po bandaże. Zaraz wracam. - poszedłem na dół i wziąłem wszystko co było mi potrzebne. Zrobiłem też dla Astrid kanapki i herbatę. Musi coś zjeść. Jest osłabiona. Wszedłem do pokoju. Postawiłem tacę z jedzeniem na biurku.

- Na początek zajmę się twoimi ranami.

- No dobrze, ale ostrożnie.

- Postaram się. - przemyłem policzek As. Rękę, która była już w gorszym stanie i zabandażowałem ją. Noga wygladała okropnie. Łydka była w połowie rozcięta. Przemyłem ją i zabandażowałem.

- Bolało czy nie? - zapytałem.

- Nie, nie bolało. Dzięki.

- Nie ma za co... - przybliżyłem się do Astrid. - brakowało mi ciebie, chociaż nie było cię tylko dzień, ale tęskniłem.

- Ja też tęskniłam. - byliśmy już blisko siebie, aż w końcu...pocałowaliśmy się. Nareszcie...


Perspektywa Stoika[]

Wszedłem do pokoju Czkawki, bo chciałem zobaczyć jak tam z Astrid. Wszedłem, ale momentalnie się cofnąłem i wyjrzałem zza drzwi. Czkawka i Astrid się całowali. Teraz już wiem, jak bardzo się kochają. Zostawię ich. Nie chcę im przeszkadzać. Ah...przypominam sobie mnie i Valkę w młodości. Brakuje mi jej. Czkawka jest do niej bardzo podobny. Ona też chciała, by wikingowie i smoki się zaprzyjaźnili, ale było już za późno. Jeden ze smoków porwał ją 18 lat temu. To było straszne. Brakuje mi jej. Może to nierealne marzenie, ale chciałbym się z nią kiedyś znów spotkać. Ale to niemożliwe...Poszedłem już na dół. Co prawda Czkawka i Astrid już się nie całowali, ale zostawię ich samych.


Perspektywa Astrid[]

- Brakowało mi tego, a tobie? - zapytałam.

- Mi też. - Czkawka wstał i podał mi kanapki i herbatę.

- Zauważyłeś, że twój tata podglądał jak się całowaliśmy?

- Serio? Ah...ten tata...zjedz sobie. Pewnie jesteś głodna.

- I to nie wiesz jak. Jedyne co dzisiaj jadłam to kawałek chleba i do tego woda.

- Ale teraz jesteś w domu i nie musisz już tego jeść.

Zaczęłam jeść. Muszę przyznać, że Czkawka lepiej ode mnie gotuje, chociaż to zwykła kanapka. Ah...co ja bym zrobiła bez Czkawki...Usiadł obok mnie na łóżku i pokazał przepiękny rysunek.

- Narysowałem to wczoraj dla ciebie.

- Dziękuje. Śliczne, a mówiłeś, że nie umiesz rysować.

- No widzisz...jednak umiem. - zaśmialiśmy się. Na rysunku byłam ja i Wichura. Właśnie Wichura...Gdzie ona jest?

- Czkawka, gdzie jest Wichura?

- Spokojnie jest u ciebie, w stajni. Wczoraj znalazłem ją w lesie.

- Oh...już myślałam, że gdzieś uciekła albo gorzej. Czkawka, jak myślisz co Dagur miał na myśli mówiąc, że tego pożałujemy?

- Sam nie wiem, ale...

- Ale co?

- Chyba trzeba się przygotować na wojnę.

- Na wojnę? A jak mam wam pomóc w takim stanie. Przecież nie mogę chodzić.

- Astrid, przecież masz Wichurę. Nie chcę cię wysyłać na wojnę w takim stanie, ale każda pomoc się przyda.

- Mam nadzieję, że wygramy.

- Ja też. Ale teraz...

- Co teraz? - zapytałam, a Czkawka mnie pocałował. Oh...Czkawka...Resztę dnia spędziliśmy w pokoju. W międzyczasie przyszli wszyscy jeźdzcy, zapytać jak się czuje. Czkawka powiedział tacie, że trzeba się przygotować na wojnę. Gdy wszyscy wyszli zostaliśmy sami. Zbliżała się 18:00. Czkawka wyjął z biurka kartki i ołówki. Będziemy szkicować.

- Pewnie domyślasz się po co to wziąłem? - zapytał.

- Tak domyślam się. - uśmiechnęłam się. Czkawka usiadł obok mnie i zaczęliśmy szkicować. Rysowaliśmy różne rzeczy. Smoki, siebie nawzajem...w pewnym momencie Czkawka narysował serce, w którym były nasze inicjały i strzałkę w moją stronę. Ja też narysowałam serce ze strzałką. Zaśmialiśmy się.

- Kocham cię Czkawka. - powiedziałam i wtuliłam się w niego. Robiłam się już senna.

- Ja też cię kocham. - powiedział Czkawka i mnie pocałował. Po chwili odłożył nasze rysunki i przykrył mnie kocem. Położył się obok mnie i się przytuliliśmy.

- Dobranoc Astrid.

- Dobranoc. - Nie bój się. Zwyciężymy w tej wojnie. Obiecuję. - powiedział Czkawka. Uśmiechnęłam się i zasnęliśmy. Jutrzejszy dzień zadecyduje o naszym dalszym losie...


Wiem, że trochę późno, ale zrobiłam kolaż do mojego bloga ;) Myślę, że się spodoba ♥
Pizap
[]

Next jutro...być może Wam się spodoba albo też nie...ale zobaczymy ;)[]

Blog będę pisać do wyczerpania moich pomysłów, więc będzie jeszcze dużo rozdziałów :D[]

Rozdział.12. To koniec? cz.2. (Czwartek 15 listopada, 8:30) []

Obudziłem się. Na dworze było chłodno i chyba będzie padał deszcz. Pogoda w sam raz na wojnę. Dagur zawsze chciał doprowadzić do wojny z Berk, ale takiej prawdziwej. Mam nadzieję, że wygramy. Jeśli nawet mógłbym stracić życie to zrobię to dla najbliższych. Dla taty, dla przyjaciół...i dla Astrid. A propo Astrid...właśnie się obudziła. - Cześć, jak się spało? - zapytałem i pocałowałem ją w czoło.

- Cześć. Po tych wczorajszych wydarzeniach miło jest spać w domu u boku mojego kochanego chłopaka. - uśmiechnęła się i wtuliła się we mnie.

- Cieszę się. No, dobrze ja pójdę do twojego domu i przyniosę ci czyste ubrania. A ty możesz się wykąpać, bo wczoraj już nie miałaś siły, żeby cokolwiek robić.

- Masz rację. - uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy.

- To idę, ale dosłownie za chwilę wracam.

- No wiem, wiem. - uśmiechnęła się szeroko. Wyszedłem już na dwór i skierowałem się w stronę domu Astrid.


Perspektywa Astrid[]

Tak jak Czkawka mówił, tak też zrobiłam. Poszłam ostrożnie do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Teraz jest spokojnie, ale później już tak nie będzie. To było do przewidzenia, że Dagur zechce wojny. Już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Czkawki.

- Już jestem! - powiedział. - przyniosłem ci granatowe getry i sukienkę...bluzkę...yyy to chyba...

- Tunika? - rozśmieszył mnie.

- Tak właśnie.

- Dzięki za przyniesienie tych rzeczy.

- Nie ma sprawy. Wychodzisz już?

- Tak, tak. - powiedziałam i wyszłam z łazienki. Czkawka nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Miałam na sobie tylko ręcznik, więc mu się nie dziwię. - Coś się stało? - zapytałam uśmiechnięta podnosząc czyste ubrania z łóżka. Czkawka się ocknął.

- Nie, nic się nie stało. Skąd taki pomysł? - zapytał zmieszany.

- Bo patrzysz na mnie jak byś ducha zobaczył. - zaśmiałam się. Czkawka do mnie podszedł.

- Nie patrzę na ciebie jak na ducha, tylko jak na najpiękniejszą dziewczynę na świecie. - przyciągnął mnie do siebie.

- Oh Czkawka...Ja chyba lepiej się ubiorę, bo zaraz ci oczy wyskoczą. - zaśmialiśmy się i już miałam się kierować w stronę łazienki, ale Czkawka mnie złapał.

- A gdzie ty się wybierasz? - zapytał retorycznie i pocałował mnie namiętnie (pierwszy raz użyłam tego słowa xD). Czkawka chciał mi zdjąć ręcznik, ale w ostatniej chwili się odsunęłam.

- Nie rozpędzaj się tak kochany. - powiedziałam i go cmoknęłam.

- Przepraszam. Nie powinienem tego robić. - Nic się nie stało, ale następnym razem masz mnie uprzedzić...

- Dobrze. I następnym razem wybiorę lepszy dzień. - uśmiechnęliśmy się do siebie. - bo dzień, w którym będzie wojna nie jest najlepszy.

- Racja. No, dobrze ja idę się ubrać. - poszłam z powrotem do łazienki.

- A ja idę zrobić śniadanie. - powiedział Czkawka. Ubrałam się i zeszdzłam na dół.

- Śniadanie gotowe. Usiądź. - powiedział. Usiadłam przy stole. Śniadanie pachniało cudownie, a mianowicie naleśniki.

- No, to już wiem kto będzie gotował. - uśmiechnęłam się.

- A ja wiem kto mi będzie pomagał. - Czkawka też się uśmiechnął i zaczęliśmy jeść. Było pyszne.


Perspektywa Czkawki[]

Zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy z domu. Astrid koniecznie chciała się zobaczyć z Wichurą. Skierowaliśmy się pod dom As. Ona od razu pobiegła do smoka, a ja za nią.

- Wichura! - krzyknęła szczęśliwa Astrid i przytuliła się do smoczycy. - Tęskniłam za tobą. Zaraz sobie polatamy. - powiedziała As. - Astrid...wiem, że będzie ci przykro, ale nie polatacie sobie teraz.

- Dlaczego?

- Smoki muszą nabrać energii na wojnę. Rozumiesz, prawda?

- Tak rozumiem. Będzie jeszcze wiele okazji, żeby polatać.

- Cudownie, to co idziemy na spacer?

- Oczywiście. - uśmiechnęlismy się do siebie i trzymaliśmy sobie rece. Spacerowaliśmy nad klify. Usiedliśmy na trawie i wpatrywaliśmy się w horyzont. Astrid położyła głowę na moim ramieniu, a ja ją objąłem.

- Wiesz, że nie możemy tak tutaj siedzieć? - zapytała As spokojnie (jakby coś to jest już 10:00).

- Tak wiem. - powiedziałem i nagle zobaczyłem w oddali płynące statki. - zwłaszcza kiedy wojna się rozpoczyna.

- Co ty mówisz? - Astrid spojrzała na oddalone statki. - Ołł...rzeczywiście.

- Chodź szybko. Trzeba powiadomić wszystkich. - pobiegliśmy do twierdzy gdzie był mój tata i powiedzieliśmy mu, że trzeba się przygotować do wojny. Każdy wziął sobie broń. Ja wziąłem miecz, a Astrid oczywiście swój topór. Bliźniaki wzięli maczugi, Sączysmark i Śledzik też wzięli miecze i wszyscy wsiedliśmy na smoki. Dagur z całą swoją flotą dobił do brzegu. Wszyscy wikingowie, łącznie z nami, zebrali się już na plaży. Zszedłem ze Szczerbatka i podszedłem do Dagura.

- O! Widzę, że się przygotowaliście. Niepotrzebnie...ja tylko zabiorę smoka i już więcej mnie nie zobaczycie. - powiedział z chytrym uśmieszkiem.

- Dobrze wiesz, że nigdy go nie dostaniesz. Nigdy! - krzyknąłem.

- Ah tak? Do ataku! - krzyknął Dagur i wystrzeliły katapulty. Zburzyły kilka domów. Smoki rozwaliły już jeden ze statków, a reszta wikingów walczyła ze sługami Dagura. Ja miałem zamiar zająć się Dagurem. Kazałem Astrid, żeby leciała na Szczerbatku, bo on nie umie latać sam. A plazma się przyda. As i reszta jeźdźców zajmowała się rozwalaniem i podpalaniem statków, a ja zacząłem walczyć z Dagurem.

- Myślisz, że nas pokonasz? My mamy smoki, a wy jakieś nędzne katapulty. - powiedziałem rozcinając mu rękę.

- Ja nie myślę, że wygram. jestem pewien, że wygram!

- Nie rozśmieszaj mnie.


Perspektywa Astrid[]

Minęło już dwie godziny, a wojna trwała dalej. Zobaczyłam Czkawkę i Dagura walczących ze sobą. Muszę pomóc Czkawce. Przesiadłam się ze Szczerbatka na Wichurę, porwałam Dagura i poleciałam z nim nad klif. Mordka pobiegł do Czkawki i zaraz byli obok mnie.

- Astrid nie rób tego. On może cię zabić. - powiedział Czkawka.

- Spokojnie poradzę sobie.

- Mówisz, że sobie poradzisz...a poradzisz sobie ze stratą kogoś bliskiego? - zapytał Dagur.

- Co? O czym ty mówisz?

- O tym! - krzyknął. Powalił Czkawkę na ziemię...i wbił mu miecz prosto w serce. Byłam roztrzęsiona, ale też wściekła.

- Czkawka! - usłyszałam w oddali głos Stoika.

- Nie daruję ci tego! - Krzyczałam rozpłakana i zaczęłam go bić. Kopałam go, chciałam w niego rzucić toporem, ale coś mi nie pozwoliło.

- Jeżeli chcesz mnie zabić to proszę. Ale i tak wiem, że tego nie zrobisz. Nie jesteś już wojowniczką. Jesteś słaba i miękka.

- Może i jestem słaba, ale to nie znaczy, że nie jestem wojowniczką. - powiedziałam trzymając topór w górze. Staliśmy tuż nad przepaścią. Wichura czaiła się za Dagurem. - Może ja cię nie zabiję, ale zrobi to ktos inny. Wichura! - krzyknęłam. Smok popchnął Dagura w przepaść. I to już koniec. Chociaż nie do końca. Podbiegłam do Czkawki. Byli tam już wszyscy jeźdźcy. Uklęknełam obok Czkawki. To cud, że jeszcze oddychał, ale niestety bardzo ciężko. Podniosłam lekko jego głowę.

- Czkawka, proszę nie rób nam tego.

- Astrid pamiętaj, że zawsze będę was kochał. Obiecuję, że będę się wami opiekował. Kocham cię. - powiedział ściszonym głosem.

- Ja też cię kocham. Proszę nie odchodź. - mówiłam zapłakana.

- Przeież kiedyś spotkamy się w Valhalli. I mówiłem, że zrobię dla ciebie wszystko. Do zobaczenia Astrid. - zamknął oczy.

- Czkawka nie! Proszę! Czkawka... - wszyscy byli roztrzęsieni. Ja skuliłam się nad nim i płakałam jak nigdy dotąd. Teraz już nic nie będzie takie samo...Szczerbatek podszedł do Czkawki i zaryczał rozpaczliwie. Czkawka zawsze bedzie w moim sercu. Nigdy o nim nie zapomnę. Wszyscy płakali, nawet Sączysmark. Ale jak można nie płakać kiedy zginął tak wspaniały człowiek jak on? To straszne. Dlaczego on...a nie ja? Już nic mnie teraz nie obchodziło. Po stracie Czkawki straciłam wszystkie dobre uczucia. Zostały tylko smutek, złość, rozpacz...Stoik podszedł do mnie i momentalnie się do niego przytuliłam. Po chwili znów płakałam nad zmarłym Czkawką...

Rozdział.13. To koniec? cz.3. (Czwartek 15 listopada)[]

Dla wyjaśnienia: wojna trwała od 10:00 do 13:00. A gdy płakali nad Czkawką minęło trzy godziny, więc jest 16:00. I niestety nikt nie zgadł jakie pytanie Czkawka zada Astrid.[]

Perspektywa Astrid[]

Wszyscy byli bardzo przygnębieni. Spędziliśmy nad zmarłym Czkawką około trzech godzin płacząc...Moje łzy spływały po policzkach i kapały na jego ranę. Nagle gwiazdka na moim naszyjniku zaczęła świecić, a z rany zaczęło wydobywać się światło. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Odsunęłam się od Czkawki. Z jego rany błysnęło jasne światło. Zauważyłam, że poruszył ręką. Ale jak to możliwe? Podeszłam do niego i...nie mogłam uwierzyć. On oddychał, powoli otwierał oczy. A rana? Zniknęła.

- Czkawka, ty żyjesz! - powiedziałam i pocałowałam go mocno. - ale jak to możliwe?

- Sam nie wiem, ale ważne, że żyję. Prawda? - powiedział i spojrzał na mnie.

- Prawda. - powiedziałam szczęśliwa i przytuliliśmy się mocno. Wszystkie dobre uczucia i wspomnienia wróciły. Teraz bedę cieszyć się każdą chwilą. Pomogłam Czkawce wstać. Niby nie miał żadnych ran, co mnie zaskoczyło, ale wolę  być ostrożna.

- Czkawka! - powiedział Stoik i przytulił syna. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni. Po chwili jeźdźcy zaczęli przytulać się do Czkawki. To naprawdę zwariowane. Przed chwilą byłam strasznie przygnębiona i nie chciało mi się z nikim rozmawiać, a teraz jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Czkawka do mnie podszedł.

- Astrid, a co z Dagurem?

- Nie musisz się martwić. Wichura popchnęła go w przepaść. - uśmiechnęłam się.

- Wichura jest wspaniała...a jej jeźdźczyni skradła mi serce. - uśmiechnął się czarująco, przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Każdy patrzył się na nas uśmiechnięty. Teraz naprawdę wiem, że Czkawka nie opuści mnie już nigdy.

- Kocham cię. - powiedziałam gdy skończyliśmy się całować.

- Ja też cię kocham. - przytulił mnie i zaczął gładzić po włosach. - już nigdy cię nie opuszczę. - nic nie powiedziałam. Pocalowałam go lekko.

- Ja ciebie też. Teraz już zawsze będziemy razem. - przytulaliśmy się patrząc sobie głęboko w oczy. Nagle Szczerbatek na nas skoczył i przewróciliśmy się. Zaczął lizać Czkawkę po twarzy. Ja się odsunęłam i cicho się śmiałam.

- No już...wystarczy. ja też cię kocham Mordko. - Czkawka się zaśmiał i przytulił do smoka.


Perspektywa Czkawki[]

Ale to zwariowane. Przed chwilą byłem martwy, a teraz stoję tu i patrzę na moich kochanych przyjaciół. Ale jak to możliwe? - Później pójdziemy do Gothi i zapytamy się jak przeżyłeś. - powiedziała As uśmiechnięta. Wziąłem ją na ręce. - to ja powinnam cię teraz nosić na rękach! - powiedziała rozbawiona. Cieszę się gdy jest szczęśliwa. Wtedy ja też jestem.

- Po pierwsze...nie uniosłabyś mnie, a po drugie...jestem bardzo szczęśliwy i mógłbym cię nosić na rękach cały czas.

- Oj...chodź tu. - pocałowała mnie. Po całym tym wydarzeniu poszliśmy z tatą do domu. Poszedłem z Astrid do mojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku. - Nie masz pojęcia jak ja się cieszę, że żyjesz. - powiedziała As i przytuliła się do mnie.

- Też się cieszę, że żyję. Ale nadal zastanawia mnie to w jaki sposób przeżyłem...

- Chodźmy do Gothi. Ona wszystko nam wytłumaczy. - powiedziała Astrid i poszliśmy do Gothi. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka.

- Dzień dobry. - powiedzieliśmy.

- Witam. Jak się czujesz Czkawka? - zapytała staruszka.

- Dobrze. Chcielibyśmy się dowiedzieć w jaki sposób przeżyłem. - powiedziałem. Gothi patrzyła raz na mnie, raz na Astrid.

- Usiądźcie. - powiedziała. - to Astrid cię uratowała.

- Jak to? - zapytaliśmy zdziwieni.

- Ona jest w połowie smokiem i kiedy jej łzy dostały się do krwi z twojej rany, ty też stałeś się pół-smokiem. I przeżyłeś. W waszych żyłach płynie teraz smocza krew.

- Czyli ja też mam takie znamię? - zapytałem.

- Tak. - powiedziała i po chwili przyniosła taki sam wisiorek jaki ma As i założyła mi go na szyję. - oboje macie takie same zdolności. Możecie tak jak smoki żyć przez setki lat. - to naprawdę nas zdziwiło. Podziękowaliśmy Gothi i wyszliśmy. Rzeczywiście, poczułem jakąś zmianę gdy się obudziłem. Czułem, że krew szybciej mi krążyła i poczułem się tak jak.....smok. Nie wiem jak opisać ten dzień...czuję się dziwnie. Może to przez to, że jestem teraz w połowie smokiem? Pewnie tak. Przez to moje zamyślenie nie zauważyłem kamienia i się podknąłem.

- Uważaj. - powiedziała Astrid rozbawiona i pomogła mi wstać.

- Zamyśliłem się... - podrapałem się w głowę. Po chwili byliśmy już w domu. Opowiedzieliśmy tacie o wszystkim i skierowaliśmy się do pokoju. Mam ważne pytanie dla As, ale boję się, że się nie zgodzi. Usiedliśmy na łóżku.

- Świetnie, co nie? - zapytała Astrid.

- Ale co ,,świetnie''?

- No...teraz oboje jesteśmy pół-smokami...i...

- I to ty uratowałaś mi życie. - uśmiechnąłem się.

- Tak, ale nawet o tym nie wiedziałam. Z resztą nie ważne kto lub co cię uratowało. Ważne jest to, że żyjesz i jesteś z nami. - uśmiechnęliśmy się do siebie i spojrzeliśmy w oczy.

- Astrid mam do ciebie pytanie...

- Jakie? - Czy chciałabyś... - ciągnąłem. Byłem troszkę zdenerwowany. - czy chciałabyś ze mną...zamieszkać? - zapytałem. To teraz czekamy na odpowiedź. - Wiesz...skoro mamy być razem już zawsze...to zróbmy pierwszy krok do wspólnej przyszłości. - uśmiechnąłem się szeroko. As była zdziwiona. Nawet bardzo.

- Czkawka... - mówiła - ...oczywiście, że tak! - rzuciła mi się na szyję. Pocałowaliśmy się namiętnie.

- Bałem się, że się nie zgodzisz.

- Ale się zgodziłam i jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

- A ja najszczęśliwszym chłopakiem. - uśmiechnęliśmy się i pocałowaliśmy. Po chwili do pokoju wszedł tata. Ten to ma wyczucie czasu...

- Przepraszam...widzę, że wam przeszkodziłem, ale mam wiadomość. - przestaliśmy się przytulać. As na mnie popatrzyła, a ja skinąłem głową.

- My też mamy. - uśmiechnęliśmy się.

- To mów pierwszy.

- Astrid z nami zamieszkała! - powiedziałem szczęśliwy.

- To wspaniale!

- A twoja wiadomość? - zapytałem.

- W twierdzy jest przyjęcie...no wiesz z okazji, że wojna się dobrze dla nas skończyła i co najważniejsze: przeżyłeś (wiem, że to wszystko za szybko się dzieje, ale tak mi pasowało to przyjęcie. Miałam zrobić w następnym rozdziale, ale mam zaplanowane coś innego...).

- Więc...na co jeszcze czekamy? Chodźmy. - powiedziałem. Tata poszedł do kuchni. Przebraliśmy się w czyste ubrania i poszliśmy we trójkę do twierdzy. Gdy weszliśmy wszyscy już tam byli. Mówiąc ,,wszyscy'' miałem na myśli całą wioskę. Astrid i ja podeszliśmy do naszej paczki (Mieczyk, Szpadka, Susan, Śledzik i Sączysmark). Pytali się w jaki sposób przeżyłem i w ogóle. Opowiedzieliśmy im wszystko co Gothi nam powiedziała. Ich miny były bezcenne. Byli bardzo zaskoczeni.

- To niesamowite... - powiedział Śledzik.

- My też byliśmy zaskoczeni. - powiedziała Astrid. Reszta wieczoru minęła spokojnie. Tańczyliśmy i bawiliśmy się wspaniale. Tańczyłem razem z As. Ja nie umiem tańczyć, ale Astrid...ona tańczy świetnie. No, tak...w końcu musi być w czymś lepsza ode mnie (on jej nie obraża). Rozeszliśmy się do domów o 22:00. Trochę sobie zabalowaliśmy.

- To...teraz idziemy...spać? - zapytała Astrid.

- Nie...teraz sobie polatamy. - uśmiechnąłem się.

- Naprawdę? To świetnie! - powiedziała. Zawołała Wichurę, a ona już zaraz przy niej była. Wsiedliśmy na smoki i wzbilismy się do góry. Nareszcie! Brakowało mi tego...Astrid też.

- To gdzie lecimy? - zapytałem.

- Nie wiem...po prostu...polatajmy sobie.

- Kusząca propozycja. - zaśmialiśmy się. Lataliśmy sobie tak przez pół godziny. W pewnym momencie zobaczyłem, że Wichura leciała sama. I poczułem, że coś, a raczej ktoś przytula się do mnie. To proste...tą osobą jest Astrid.

- To co...od jutra zaczynamy normalne życie? - zapytała. Po tym wszystkim co się wydarzyło chciałbym teraz żyć normalnie.

- No tak...ale zaczynamy też wspólne życie. - powiedziałem. Przytuliła się do mnie mocniej. - Z tego cieszę się najbardziej.

- Ja też. Wracamy już? - Sam miałem zadać ci to pytanie. - zaśmiałem się. - i...tak wracamy. - powiedziałem. Astrid przesiadła sie na Wichurę i po kilku minutach wylądowaliśmy przed moim domem. No, teraz to przed naszym. Weszliśmy po cichu do środka i skierowaliśmy się do pokoju.

- To był ciężki dzień., prawda? - zapytała i położyła się na łóżku.

- No i to bardzo. - powiedziałem i położyłem się obok niej. Pocałowałem ją w policzek.


Perspektywa Astrid[]

Naprawdę dużo się dziś wydarzyło. Ale to nareszcie koniec. Już nigdy więcej nie zobaczymy Dagura. Jestem bardzo szczęśliwa, że Czkawka jednak żyje. I nie spodziewałam się, że on będzie chciał, zebym z nim zamieszkała. Ale dzięki temu, że tu zamieszkałam wykonaliśmy pierwszy krok do wspólnej przyszłości. Nie wiem jak opisać swój nastrój. Czuję się po prostu cudownie. Przytuliłam się do Czkawki.

- Dziękuje.

- Ale za co? - zapytał łagodnym głosem.

- Za to, że jesteś. - popatrzyłam mu w oczy.

- Ja też dziękuje. - pocałował mnie. Od teraz zaczynamy wspólne życie. Przestaliśmy się całować. Uśmiechnęlismy się do siebie i przytuliliśmy.

- Dobranoc Astrid. - pocałował mnie w czoło.

- Dobranoc Czkawka. - uśmiechnęłam się i zasnęliśmy. Jak na jeden dzień to naprawdę dużo wydarzeń.

Może ten next nie był jakiś powalający, ale był .' I kto jest chętny, żeby zaprosić mnie na fb? Jakby coś to tu macie link: https://www.facebook.com/profile.php?id=100006816978040. Next pojawi się w piatek albo sobotę. Wena mi powróciła...i myślę, że ten next będzie dłuższy...☺[]

Rozdział.14. Zakład... (Poniedziałek 29 listopada, 9:00)[]

Powiem Wam, że w tym rozdziale miał być...konkurs pieczenia ciastek, ale nie wyszło...Ja po prostu nie umiem pisać śmiesznych rzeczy. Ale jest coś innego...Bitwa na śnieżki! Mam nadzieję, że Wam się spodoba.[]

Kilka dni później... (Zaczęła się zima)[]

Perspektywa Susan[]

Obudziłam się. Od kilku dni mieszkam sama. To naprawdę bardzo fajnie, że Czkawka i Astrid mieszkają razem, ale brakuje mi jej. Ale i tak zawsze będziemy przyjaciółkami. Pewnie jesteście ciekawi czy coś zaszło między mną a Mieczykiem? Narazie nic takiego się nie wydarzyło, ale zaczyna iskrzyć między nami. Naprawdę się w nim zakochałam...Przecież kiedyś w końcu muszę mu to powiedzieć. I powiem mu to dzisiaj.


Perspektywa Czkawki[]

Nareszcie żyjemy normalnie. Przez te kilka dni naprawdę dużo się wydarzyło. Ale to koniec. A wiecie co będzie za 8 dni? Będą urodziny Astrid i moje! Naprawdę bardzo się cieszę. Prezent dla As jest już prawie gotowy. Jeszcze tylko drobne poprawki i będzie skończony. A co teraz się dzieje? Teraz leżymy sobie i obejmujemy się. - To schodzimy do kuchni na śniadanie? - zapytałem.

- Tak. Przecież nie możemy tu leżeć cały czas. - powiedziała uśmiechnięta.

- Szkoda... - zaśmiałem się i ją pocałowałem. Po chwili przebraliśmy się i zaszliśmy na dół. Razem z tatą zjedliśmy śniadanie. Tata bardzo się cieszy, że Astrid z nami zamieszkała. Ja jeszcze bardziej. Po śniadaniu poszedłem z As na zajęcia. Zrobimy wszystkim niespodziankę. Gdy weszliśmy do Akademii większość jeźdźów już tam była. Brakowało tylko Susan. Po chwili wleciała na arenę.

- Cześć. Przepraszam za spóźnienie, ale zrobiłyśmy sobie poranny lot. - powiedziała Susan głaszcząc swojego smoka.

- Nie ma sprawy. - powiedziałem z uśmiechem.

- Co dziś będziemy robic na zajęciach? - zapytał Śledzik.

- Mamy dla was niespodziankę. - popatrzyłem uśmiechnięty na Astrid. Ona też się uśmiechała.

- Co to takiego? - zapytał Sączysmark.

- Lecimy na wyspę, którą odkryliśmy w lipcu. - powiedziała As.

- Więc na co jeszcze czekamy? Lećmy. - wsiadłem na Szczerbatka. Reszta zrobiła to samo. wsiedli na swoje smoki i wylecieliśmy z Akademii. Nie powiemy im, że odkrywamy wyspy, bo pewnie będą chcieli się do nas przyłączyć. A ja chcę być z moją Astrid. Podróż minęła spokojnie. No...Sączysmark i Śledzik zadawali rózne pytania dotyczące wyspy, ale nie zdradziliśmy im naszej tajemnicy. Byliśmy już na miejscu. Wczesną zimą ta wyspa wygląda pięknie. Wszędzie leży śnieg, dzrewa są białe, a na stawach jest gruby lód. Wszyscy podziwiali zimowe krajobrazy.

- Tu jest cudownie! - poweidziała Susan.

- Racja. - powiedziała Astrid. - ta wyspa trochę się zmieniła, prawda? - z tym pytaniem zwróciła się do mnie.

- Ooo...prawda. - uśmiechnąłem się i podszedłem do As.

- Może tak...bitwa na śnieżki? - zapytała Szpadka.

- Jasne, czemu nie... - poweidziała Susan i rzuciła we mnie śnieżką.

- Ej! Czemu we mnie? - zapytałem otrzepując się ze śniegu.

- A ja wiem...tak wyszło. - uśmiechnęła się. Po chwili to ja w nią rzuciłem. Zaśmiałem się.

- A więc tak się bawimy? - zapytała podrzucając śnieżką. Spojarzała się na Astrid i po chwili szeptała jej cos na ucho. as się zaśmiała. Ciekawe o co im chodzi. Astrid podeszła do Szpadki  też jej coś wyszeptała. To dziwne, bo nie śmiały się tak jakby coś knuły, tylko były takie szczęśliwe...

- Proponujemy zakład. - mówiła As. - podzielimy się na grupy. Chłopaki kontra dziewczyny. - uśmiechała sie, a Szpadka i Susan razem z nią. - A o co się zakładamy? - zapytałem.

- Ten zespół, który wygra...wybiera jedną z osób ze swojej grupy i ta osoba zaprasza na randę osobę z przeciwległego zespołu. - A kiedy jedna z drużyn przegra, to co wtedy? - zapytał Sączysmark. - To wtedy...w sumie to nic. Zakładamy się tylko o randkę. - powiedziała Susan.

- Ok, a jakie są zasady? - zapytał Śledzik. Chłopaków jest więcej, więc pewnie wygramy.

- Ta drużyna, która podda się pierwsza...wiadomo...przegra. - poweidziała szpadka. Podszedłem do Astrid.

- No, to powodzenia kochana.

- Tobie również. - pocałowaliśmy się. Wróciliśmy na swoje miejsca i zaczęliśmy lepić śnieżki. Po 15 minutach śnieżek mieliśmy pod dostatkiem.

- Dobrze, więc zaczynajmy. - powiedziałem. Zaczęliśmy się rzucać śnieżkami. Dawno tak dobrze się nie bawiłem.


Perspektywa Astrid[]

Świetnie się bawię. Susan wymyśliła ten zakład. Pewnie po to, żeby pójść na randkę z Mieczykiem. Myślę, że chłopcy wygrają. Jest ich więcej o trochę nie wypada dziewczynie zapraszać chłopaka na randkę. Z resztą nie wazne. Naszej drużynie powoli kończą się śnieżki, ale nie poddajemy się jeszcze. Bitwa trwała w najlepsze. nie miałysmy juz siły i zdecydowałyśmy, że się poddamy.

- Ok. Poddajemy się. - powiedziałam.

- Ymm...Serio? Taka wojowniczka jak ty nie powinna się poddawać. - powiedział Czkawka.

- Ale nie mamy już czym rzucać i się zmęczyłyśmy.

- Czyli wygraliśmy? - zapytał Mieczyk.

- Na to wygląda. - uśmiechnełam się. Dziewczyny też się uśmiechnęły.

- Co do tego zmęczenia...my też już nie mamy siły... - powiedział Sączysmark.

- To widać. - poweidziała Susan.

- To co, który chłopak idzie na randkę? - zapytała Szpadka. Chłopaki przez chwilę się naradzali. Stanęli w rzędzie.

- Mieczyk! - powiedzieli wszyscy razem. Mieczyk podszedł do nas. I wiecie ostatnio zauważyłam, że stał się mądrzejszy. Szpadka z resztą też. To chyba nawet lepiej.

- Kogo wybierasz? - zapytałam. Stersował się, bo ma do wyboru tylko Susan. No, bo ja już mam chłopaka, którego nie wymienię na nikogo innego, no i przecież Mieczyk nie wybierze własnej siostry.

- Wybieram Susan, bo i tak mam do wyboru tylko ją. - powiedział uśmiechając się nerwowo. Susan tez się uśmiechnęła. Patrzyli na siebie. Ja i Szpadka podeszłyśmy do reszty chłopaków.

- To co...wracamy na Berk? - zapytał Czkawka. Wszyscy skinęli głowami i wsiedliśmy na smoki. Muszę przygotować Susan do randki. Lecieliśmy pół godziny. Gdy dotarliśmy na Berk od razu poszłam z Susan do mojego dwanego domu. Teraz to jej dom. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się do pokoju na piętrze. Usiadłam na łóżku, a Susan otworzyła szafę i zaczęła przeglądać różne sukienki.

- Jak myślisz, która będzie najlepsza? - zapytała, nerwowo pokazując mi ubrania.

- Na pewno znajdziemy piękną sukienkę, ale na początek musisz się uspokoić. - powiedziałam i podeszłam do niej.

- Naprawdę się stresuje. A co jeśli on nie czuje tego samego co ja? - zapytała odkładając ubrania na miejsce.

- Przecież widziałam jak na siebie patrzyliście. Naprawdę do siebie pasujecie. - przytuliłam ją. Ona odwzajemniła uścisk. - I wiesz co? Mam dla ciebie idealną sukienkę. - wyciągnęłam z głębi szafy niebieską sukienkę zkoronką. Nie jest długa. Sięga do kolan.

- Myślę, że będziesz w niej wyglądać świetnie. - powiedziałam uśmiechnięta i dałam sukienkę Susan.

- Dziękuje. Jest śliczna. - powiedziała i się przytuliłyśmy. - naprawdę mogę ją wziąć?

- Tak. Jest twoja. - uśmiechnęłam się. Susan po chwili przebrała się w sukienkę. Wiedziałam, że będzie na nią pasować.

- Świetnie w niej wyglądasz. - powiedziałam.

- Dzięki. Wiesz...dobrze, że trafiłam na tą wyspę. Poznałam wspaniałych ludzi i mam najlepszą przyjaciółkę na świecie. - przytuliła mnie mocno.

- Też się cieszę, że cię poznałam. - powiedziałam uśmiechnięta. Przestałyśmy się przytulać. Kierowałam się już w stronę schodów, ale Susan mnie zatrzymała.

- A o czym mam rozmawiać z Mieczykiem na randce?

- O wszystkim. Po prostu bądź sobą. - uśmiechnęłam się i po chwili wyszłam z domu. Zobaczyłam, że Czkawka wychodził z domu bliźniaków. Pewnie pomagał Mieczykowi przygotować się na randkę. Podbiegłam do niego.

- Niech zgadnę...pomagałeś Mieczykowi przygotować się na randkę?

- No...tak. Skąd wiedziałaś?

- Nie trudno się domyślić. - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się.

- A ty pewnie byłaś u Susan?

- Tak...idziemy do naszego domu?

- Oczywiście. - poszliśmy do domu. Od razu skierowaliśmy się do pokoju. Czkawka usiadł na łóżku, a ja przy biurku. Leżały na nim jakieś kartki. Przyjrzałam im się bardziej. To są projekty Czkawki. Strój do latania, ognisty miecz i hełm. Nagle coś mnie olśniło. Nie mam jeszcze prezenu urodzinowego dla Czkawki, a zostało tylko 8 dni. Ale już wiem co mu dam. Zrobię hełm. Czkawka będzie miał mniej pracy i myślę, że się ucieszy. Gdy Czkawka na mnie nie patrzył złożyłam szybko kartkę z projektem hełmu i włozyłam, a raczej wsunęłam go między pasek od spódniczki. Usiadłam obok Czkawki.

- Może sobie polatamy? - zapytał Czkawka.

- Jasne. I tak nie mamy nic innego do roboty. - powiedziałam. Wyszliśmy ze środka. Szczerbatek i Wichura bawili się ze sobą. Po chwili wsiedzliśmy na nasze smoki i wzbiliśmy się w powietrze.


Perspektywa Czkawki[]

- Lecimy na Wyspę Stawów? - zapytała Astrid.

- Jasne! - powiedziałem. Już niedługo będę latał sam. Jeśli teraz wezmę się do pracy to mój strój do latania będzie gotowy za miesiąc. Później będę robił miecz. A z nim nie będzie tak łatwo. Trzeba wytopić metal, zrobić naboje z gazem Zebiróga Zamkogłowego i ze śliną Koszmara Ponocnika. Jeśli się to ze sobą połączy to wybuchnie. Jeszcze dużo pracy przede mną. Lecielismy pół godziny. Wylądowalismy obok jednego ze stawów. Lód na nim był gruby, więc nie pęknie kiedy na niego wejdziemy. Zeszliśmy ze smoków.

- Może się trochę poślizgamy? (jazda na łyżwach...tylko, że oni nie mają łyżew) - zapytałem uśmiechnięty podając rękę Astrid.

- Świetny pomysł. - dała mi rękę i weszlismy na lód. Nie mam pojęcia jak, ale As zaplotła mi mały warkczyk. Zaśmiała się. Pocałowałem ją. Po 20 minutach zeszliśmy ze stawu.

- Może już lećmy? - zapytała Astrid.

- A czemu?

- Bo mam jeszcze coś do zrobienia.

- No dobrze...to wracajmy. - powiedziałem lekko się uśmiechając. Wsiedliśmy na nasze smoki. Podróż minęła spokojnie. Gdy wylądowaliśmy As pocałowała mnie i pobiegła do kuźni. Zaskoczyło mnie to trochę. ja postanowiłem, że polatamy sobie ze Szczerbatkiem i wyszalejemy się.


Perspektywa Astrid[]

Pobiegłam do kuźni. Myślę, że Pyskacz mi trochę pomoże.

- Cześć Pyskacz. Pomożesz mi? - zapytałam opierając się o stół.

- Witam. Oczywiście, a w czym mam ci pomóc? - zapytał uśmiechnięty czesząc swoje wąsy.

- Mam tylko tydzień, żeby zrobić dla Czkawki to. - powiedziałam pokazując mu projekt hełmu. Wziął projekt i przyjrzał mu się.

- Nie potzreba nam na to tygodnia...bo jeśli weźmiemy się do pracy możemy go skończyć nawet dzisiaj. - powiedział uśmiechnięty.

- To cudownie! - powiedziałam szczęśliwa.

- Załóz fartuch i bierzmy się do pracy. - podał mi fartuch. Założyłam go. Pyskacz rozłożył na stole kilka materiałów. Przyjrzałam sie projektowi i zaczęłam wycinać potrzebne elementy. Pyskacz zajął się robieniem konstrukcji hełmu. Czkawka naprawdę się ucieszy.


Perspektywa Mieczyka[]

Bardzo stresuje się przed randką. Przy Susan czuję sie jednocześnie wspaniale, ale też boję się, ze powiem coś głupiego. A każdy, przecież wie, że tak potrafię. Czekałem na Susan pod jej domem. Po chwili wyszła ze środka. Wygląda przepięknie. Podszedłem do niej.

- Pięknie wyglądasz. - Dziękuje. Ty też wyglądasz świetnie. - uśmiechnęliśmy się do siebie.

- To idziemy? - zapytałem podając Susan rekę.

- Jasne, chodźmy. - podała mi rekę i poszliśmy nad Krucze Urwisko. To tam będziemy mieć randkę. I już zdecydowałem...powiem Susan co do niej czuję. Nie mogę tak ciągle tego ukrywać. Dotarliśmy już na miejsce. Rozglądaliśmy się chwilę. Nagle Susan rzuciła we mnie śnieżką. Zaśmiała się. Po chwili to ja w nią rzuciłem. Ganialiśmy po całym Kruczym Urwisku i rzucaliśmy się śnieżkami. Minęła godzina. Trochę się zmęczylismy. Złapałem Susan w talii. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej...i...pocałowaliśmy się. Nie mogę w to uwierzyć. Może to trochę dziwne, ale jeszcze nigdy się nie całowałem. W sumie to nie miałem z kim. Przestaliśmy się całować.

- Ja... - nie mogłem w ogóle nic powiedzieć. Susan położyła mi palec na usta.

- Już dawno chciałam ci to powiedzieć. - przytuliła się do mnie. - Kocham cię.

- Ja...ja też cię kocham. - odwzajemniłem uścisk. Staliśmy tak kilka minut.

- Czy to znaczy, że jesteśmy parą? - zapytałem.

- Jeśli chcesz...to tak. - uśmiechnęliśmy się do siebie. Pocałowałem ją lekko.

- Oczywiście, że chcę. I wracajmy już Ogłosimy wszystkim, że jesteśmy razem.

- Więc chodźmy.


Perspektywa Czkawki[]

Lataliśmy ze Szczerbatkiem chyba trzy godziny. Należy mu się odpoczynek. Wylądowaliśmy przed naszym domem. Weszliśmy do środka. Dałem smokowi kosz ryb i sam zjadłem obiad. Gdy zjedlismy skierowaliśmy się do pokoju. Szczerbatek zrobił sobie małą drzemkę, a ja położyłem się na łóżku. Ciekawe co Astrid robi w kuźni. To musi być chyba coś ważnego, bo jest tam już jakiś czas. Wziąłem swój szkicownik i zacząłem szkicować śpiącego smoka.


Perspektywa Astrid[]

Hełm jest już prawie skończony. Jak na trzy godziny to dużo zrobiliśmy. Jutro muszę jeszcze dodać ćwieki i będzie gotowy. Naprawdę się cieszę. Czkawka też się ucieszy. Zdjęłam fartuch.

- Dziękuje za pomoc. - powiedziałam uśmiechnięta.

- Nie ma sprawy. Miło sie z tobą pracuje. - Pyskacz się uśmiechnął. Pozegnałam się z nim i wyszłam z kuźni. Zobaczyłam Mieczyka i Susan trzymających sie za ręce. Podbiegłam do nich.

- Widzę, że randka się udała. - uśmiechnęłam sie do nich.

- Było cudownie. I zostalismy parą. - powiedziała Susan.

- Gratuluję. Kiedy to ogłosicie?

- Jutro na zajęciach.

- To wspaniale. - przytuliliśmy się. - Ok...ja muszę już iść. Do zobaczenia!

- Do zobaczenia! - powiedzieli razem. Pocałowali sie i rozeszliśmy się do domów. Gdy weszłam do środka od razu skierowałam się do pokoju. Czkawka szkicował śpiącego Szczerbatka. Usiadłam obok niego na łóżku.

- Co tam porabiałeś?

- Latałem sobie trochę, a tak poza tym to nic takiego. A ty co robiłaś w kuźni? - zapytał uśmiechnięty odkładając szkicownik.

- Dowiesz się niedługo. A teraz... - zbliżyłam się do niego i pocałowałam. Resztę wieczoru spędziliśmy w pokoju. Powiedziałam Czkawce, że Mieczyk i Susan są razem. Zaskoczyło go to, ale się ucieszył. Rozmawialiśmy też o nas. Naprawdę się kochamy. To jest mój pierwszy i ostatni chłopak.

- Dzisiejszy dzień był świetny, prawda? - zapytał Czkawka bawiąc się moim warkoczem.

- Prawda. - pocałowałam go w policzek i ziewnęłam.

- Jesteś zmęczona?

- No trochę.

- Ja w sumie też, więc chodźmy już spać. - zdmuchnął świeczkę.

- Dobranoc Czkawka. - pocałowałam go.

- Dobranoc kochana. - uśmiechnęłam się. Zasnęliśmy wtuleni w siebie. Ten dzień był inny...Był cudowny!


No i mamy kolejną parę ;) Sama się dziwię, że napisałm takiego długiego nexta, ale należało Wam się. Dziękuje za czytanie! ♥[]

Sorki, że nie dodałam nexta, ale byłam u kuzynki i nie miałam czasu....Ale i tak musicie na niego poczekać, bo nie mam pomysłu. I też nie zaglądałam na moje opko, a przybyło trochę komentarzy....I jak je przeczytałam to mi się tak miło zrobiło. Dziękuje! Jesteście kochani ♥ PS. Nie umarłam xD A next będzie w sobotę albo w niedzielę (21.02. lub 22.02.) ;) []

Rozdział.15. To już dzisiaj! (Wtorek 6 grudnia, 9:00)[]

(Wygląd wszystkich bohaterów zaczyna przypominać ten z JWS 2)[]

Perspektywa Czkawki[]

Obudziłem się. Na dworze jest piękna pogoda (oczywiście jest zima). Dzisiejszy dzień zapowiada się świetnie. To niesamowite...Ja i Astrid mamy już 19 lat! Bardzo się cieszę. A jeśli chodzi o prezent dla As...to już go skończyłem. To sukienka. Sam ją uszyłem. Ma ciemnozielony kolor, koronkę i jest długa. sięga do kostek. Myślę, że jej się spodoba. Astrid właśnie się obudziła.

- Witam ,,Milady''. - powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.

- No witam, witam. - uśmiechnęła się. - dawno mówiłeś do mnie ,,Milady''.

- No wiem...tak wyszło, ale dzisiaj mamy urodziny!

- A więc Wszys... - położyłem jej palec na ustach. Popatrzyła na mnie zdziwiona.

- Na początek dam ci prezent. - uśmiechnąłem się i podszedłem do biurka. Wyjąłem z szafki pudełko ze wstążką. Usiadłem z powrotem na łóżku naprzeciwko Astrid. - Wszystkiego Najlepszego! - powiedziałem i dałem jej prezent. Otworzyła go i szeroko się uśmiechnąła. Rzuciła mi się na szyję.

- Dziękuje! - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. - to teraz ja dam ci twój prezent. - wyjęła spod łóżka pudełko i dała mi je. - Wszystkiego Najlepszego! - otworzyłem prezent i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To był hełm. Hełm, który miałem robić dopiero za kilka miesięcy. Popatrzyłem się na As uśmiechnięty.

- Podoba ci się? - zapytała.

- I ty się jeszcze pytasz...oczywiście, że mi się podoba! - pocałowałem ją namiętnie i mocno przytuliłem. - dziękuje.

- To bedą najlepsze urodziny w życiu! - powiedziała.

- Też tak myślę...I jeszcze coś...założysz tą sukienkę na przyjęcie?

- Jasne! A...sam ją uszyłeś?

- Tak, a ty jak zrobiłaś ten hełm? - zapytałem wyciągając go z pudełka.

- Wzięłam twój projekt i z pomocą Pyskacza go zrobiłam. Przymierz.

- Oczywiście. - założyłem go. Jest idealny. - To jest wspaniałe! I ty też jesteś wspaniała. - powiedziałem i przybliżyłem się do niej. Zdjąłem hełm.

- I kto to mówi... - uśmiechnęliśmy się do siebie i pocałowaliśmy się namiętnie. Pocałunek trwał, by dalej, ale Szczerbatek się obudził i zrobił się zazdrosny. Walnął mnie lekko ogonem w głowę.

- Szczerbatek! - zaśmiełem się. - nie musisz być zazdrosny. Dla ciebie zawsze znajdę czas. - pogłaskałem go. Szczerbatek zrobił ten swój uśmiech.

- Uwielbiam cię ty gadzie ty. - Astrid się zaśmiała i podeszła do smoka.

- Ja też cię uwielbiam. I tak jak Czkawka powiedział...nie musisz być zazdrosny. Ty też sobie kogoś znajdziesz. - Szczerbatek polizał As po policzku, a potem rzucił się na mnie. Po chwili zszedł, a Astrid się zaśmiała. Też się zaśmiałem i poszedłem do łazienki przemyć sobie twarz i przy okazji się ogarnąć itd. Po 15 minutach wyszedłem ze środka. As była już ubrana, ale nie w to co zwykle. Włosy ma splecione w warkocz po lewej stronie, w który wchodzi mniejszy warkoczyk uczesany z lewej strony głowy. Ma czerwoną bluzkę, spódnicznę brązową i futrzaną z ćwiekami i czaszkami w pasie. Kaptur i karawasze na przedramieniach też są futrzane. Miała na sobie też ciemnoniebieskie getry wyposażone w brązowe nakolanniki. Buty ma wyższe, sięgają jej niemal do kolan i mają jasnobrązowy kolor. Nie mogłem się na nią napatrzeć.

- Wyglądasz...cudownie! - powiedziałem i podszedłem do niej.

- Dziękuje. Tobie też przydałaby się zmiana... - pocałowała mnie w policzek.

- Być może już niedługo coś się we mnie zmieni...strój do latania jest już prawie skończony. Potrzebuje jeszcze dwóch tygodni.

- To wspaniale! - pocałowaliśmy się i po chwili zeszliśmy na śniadanie. Szczerbatek szedł za nami. Gdy byliśmy już w kuchni dałem mu kosz ryb. Tata siedział przy stole. Przywitał się z nami i uśmiechnął.

- Pięknie dziś wyglądasz Astrid. - powiedział tata gdy już jedliśmy śniadanie.

- Dziękuje. Chciałam coś w sobie zmienić. - uśmiechnęła się i wzięła łyk herbaty. Podczas śniadania tata złożył nam życzenia. Po chwili już wyszedł. My nie musimy się śpieszyć. Dzisiaj nie ma zajęć.  Gdy zjedliśmy, wyszliśmy na dwór. Sczerbatek i Wichura zaczęli się bawić. Zaśmialiśmy się i po chwili wsiedliśmy na smoki. Wzbiliśmy się do góry i lataliśmy, gdzie się dało. Po jakiejś godzinie wylądowaliśmy nad Kruczym Urwiskiem. Smoki się trochę zmęczyły i połozyły się w śniegu. Zimno im nie przeszkadzało.

- Ale tu jest pięknie! - powiedziała Astrid rozglądając się po okolicy.

- Masz rację... - uśmiechnąłem się do niej. Odwzajemniła uśmiech i przytuliła się do mnie. Objąłem ją ramieniem. Wpatrywaliśmy się w padający śnieg. Nagle Astrid upadła na ziemię. Ja zaraz po niej. Nie wiedzieliśmy, co się dzieję. Poczułem, że moje znamię robi się coraz cieplejsze. As syknęła z bólu.

- Czkawka...co się dzieję? - zapytała przestraszona.

- Nie wiem tego...Astrid... - powiedziałem. Po kilku minutach ból ustąpił. Wstałem powoli i podałem rękę As. Wstała i przytuliła się do mnie. Zacząłem gładzić ją po włosach.

- Musimy lecieć do Gothi. - powiedziałem i spojrzałem w jej oczy. Skinęła głową, po czym wsiedliśmy na nasze smoki i polecieliśmy prosto do domku Gothi. Wylądowaliśmy i weszliśmy do środka. Przywitaliśmy się i opowiedzieliśmy o tym, co się stało.

- Już niedługo wasza pierwsza przemiana w pół-smoki.

- A kiedy dokładnie będzie ta przemiana? - zapytałem.

- W pierwszy dzień Migdalisk (żebyście wiedzieli o co chodzi: Migdaliska są od 10 grudnia do 13 grudnia).

- Dobrze...dziękujemy. - powiedziałem. Pożegnaliśmy się z Gothi i wyszliśmy z jej domku. Nie musimy się jakoś specjalnie przygotowywać do tej przemiany, ale musimy na siebie uważać. Poszliśmy do Akademii. Byli tam tylko Mieczyk i Susan.

Przepraszam, że przez MIESIĄC nie dodawałam nexta. Mam do Was pytanie, ale szczegółów dowiecie się kiedy przeczytacie next :) I chciałam dedykować go MelaLoveDragons i CzkawkaHTTYD3, bo tylko oni odpowiedzieli na moją wiadomość (wiecie jaką...), ale nie myślcie sobie, że jestem na Was za to zła. Przecież to ja nie dodawałam nextów.[]

- Cześć. Gdzie są wszyscy? - przywitałem się i zapytałem.

- Cześć. No, wiesz...nie możemy powiedzieć. - powiedziała Susan.

- Dowiecie się...później. - Mieczyk się uśmiechnął i wziął Sus (sjuz) za rękę. - musimy już iść. - powiedział nieśmiało i kierował się w stronę wyjscia ciągnąc za sobą Susan.

- Spotkamy się później! - powiedziała i nam pomachała. Zostaliśmy sami.

- Chyba coś przed nami ukrywają. - powiedziała Astrid.

- Pewnie chcą nam zrobić niespodziankę. - uśmiechnąłem się.

- Pewnie tak. - As też się uśmiechnęła i pocałowała mnie w policzek. Wyszliśmy z Akademii i skierowalismy się w stronę kuźni. Dawno tam byłem...

Perspektywa Astrid[]

Weszliśmy do środka. Pyskacz właśnie kończył ostrzyć miecz. Przywitaliśmy się z nim.

- No, Czkawka...dawno ostrzyłeś broń, co? - zapytał trzymając topór.

- Dosyć dawno... - powiedział Czkawka drapiąc się po głowie.

- To łap! - Pyskacz rzucił mu topór. Złapał go i zaczął ostrzyć. - potrzebuję pomocy, a wy idealnie się do tego nadajecie. - powiedział kowal. Uśmiechnęliśmy się. Wzięłam jeden z mieczy i zaczęłam ostrzyć. Czkawka trochę mnie nauczył. Po godzinie wszystkie topory i miecze były naostrzone. Trochę bolały mnie ręce. Usiadłam przy stole i powiedzmy, że się na nim położyłam. Czkawka poszedł do swojego pokoju (do tego w kuźni). Po chwili wrócił i rozłożył na stole strój do latania. Czkawka ma talent. Ten strój jest cudowny.

- Jest niesamowity. - powiedziałam podchodząc do Czkawki.

- Dziękuje. Jeszcze muszę dorobić kilka szczegółów i będzie gotowy. - powiedział uśmiechniety. Pocałowałam go w policzek i stanęłam po drugiej stronie stołu. Oparłam ręce tak samo jak Czkawka. Ciągle się na niego patrzyłam. On też spojrzał na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy zbliżając się do siebie. Pyskacz patrzył na nas uśmiechnęty i chrząknął.

- No, dobrze. Koniec tych romansów. Im szybciej zaczniecie dorabiać te szczegóły, tym szybciej skończycie. - zaśmiał się odchodząc od stoły. My też się zaśmialismy. Pocałowałam Czkawkę.

- To na zachętę. Zacznijmy go dokańczać. - powiedziałam. Uśmiechnął się. Powiedział co i jak mam zrobić. Po godzinie strój był skończony, ale mi jeszcze czegoś w nim brakowało. No, ale to Czkawka decyduje. Jutro będzie go testował. Pożegnaliśmy się z Pyskaczem i poszliśmy do domu. Za 2 godziny mamy iść do twierdzy. Będziemy mieć takie małe przyjęcie urodzinowe.

Perspektywa Susan[]

- No, nareszcie skończyliśmy! - powiedziałam podpalając ostatnią świeczkę, która stała na jednym ze stołów.

- Napracowaliśmy się. - powiedział Śledzik uśmiechając się i rozglądając po wnętrzu twierdzy.

- Myślicie, ze im się spodoba? - zapytał Sączysmark.

- Oczywiście, że tak. Nic się nie bój. Czkawka i Astrid lubią niespodzianki, a tego raczej się nie spodziewają. - powiedziałam.

- Masz rację. - Sączysmark się uśmiechnął. Wszyscy byli zadowoleni ze swojej pracy. A mianowicie: sala była ozdobiona kolorowymi lampionami, na stołach stało mnóstwo pysznego jedzenia i świece, ktore dawały taki ciepły nastrój. Gdzie niegdzie stały duże flakony z różami. Dawały taki przyjemny zapach. Myślę, że im się spodoba. Od samego rana pracowaliśmy nad wszystkimi dekoracjami i jedzeniem. To będzie najlepsze przyjęcie!

Perspektywa Czkawki[]

Siedzimy sobie w pokoju i rysujemy. Szczerbatek lubi pozować do szkiców, bo później dostaje za to ryby...Na rysowaniu i rozmawianiu zeszło nam 1,5 godziny. Mamy jeszcze pół godziny do tego przyjęcia.

- No, Astrid musimy się już rzygotowywać do przyjęcia.

- Tak wiem. - uśmiechnęła się.

'Przepraszam, ale nie będzie nexta...Nie mam już weny do tego opowiadania (już o tym wspominałam). Podjęłam decyzję, że zacznę pisać drugi blog, ale jeszcze nie wiem kiedy. Jeszcze kiedyś wrócę do tego opka, ale na razie nie będzie żadnych nextów. Powiedzmy szczerze: robię sobie małą przerwę... Przepraszam jeszcze raz i dziekuje, że byliście ze mną. Niektórzy być może już o tym wiedzą albo nie, ale zaczynam pisać nowe opko pt. ,,Życie nie jest takie proste'. Jeszcze nie wiem kiedy wrzucę pierwszy rozdział, ale mam nadzieję, że już niedługo. Do mojego pierwszego opowiadania wrócę kiedy skończę to....więc to trochę potrwa. A więc myślę, że nowy blog bardziej Wam się spodoba, bo akcja rozgrywa się we współczesności. Ale nic więcej już nie powiem. To tyle ♥ []

Advertisement