Jak Wytresować Smoka Wiki
Advertisement
Jak Wytresować Smoka Wiki
Scenariusz
Niniejsza strona jest scenariuszem danego filmu/odcinka.
Powrót do artykułu
Concept toothless


Sączysmark: Ekhem. Ekhe-ekhem.

Czkawka: Hm? Ech.

Sączysmark: No dobra, ale nie chciałeś żebym frunął z soczewkami na Wyspę Obrońców Skrzydła, ponieważ...?

Czkawka: Ech. Ponieważ Astrid, Śledzik i bliźniaki wszystko tam załatwią i wszystko sami zorganizują. A ty i ja...

Sączysmark: Wiem, lecimy po Atali, ostrzegamy, że Johann to zdrajca i zabieramy ją na wyspę.

Czkawka: No właśnie.

Sączysmark: Ale równie dobrze ja mógłbym organizować tę całą naradę, a Astrid mogłaby lecieć z tobą, prawda?

Czkawka: Proszę cię, a co to za różnica?

Sączysmark: Po prostu lubię wiedzieć na czym stoję.

Czkawka: Wziąłem cię, bo cię potrzebuję. Odczepisz się w końcu?

Sączysmark: A, no to wszystko jasne. Wziąłeś mnie, bo jestem uroczy, a Skrzydlate Panny mają do mnie słabość. Dobrze zrozumiałem?

Czkawka: Tak. No, brawo. Doskonale zrozumiałeś.

Sączysmark: Hehehe. Bo Sączysmark zna się na rzeczy.

Skrzydlata Panna: Niemożliwe.

Atali: Johann Kupczy? Jak rozumiem, nikt się tego nie spodziewał.

Sączysmark: Ta tutaj też zna się na rzeczy.

Atali: Ten człowiek stanowi poważne zagrożenie. Nie tylko dla was, Berserków i Obrońców Skrzydła. Zagraża i nam, i naraża na szwank naszą misję.

Czkawka: Dlatego właśnie liczymy, że pojawicie się na naradzie.

Skrzydlata Panna: Może ktoś pomóc?

Atali: Minden?

Minden: Oczywiście pani, z radością będę ci towarzyszyć.

Atali: Nie trzeba, bo wezmę ze sobą Nadię. Nadia ma niezwykły dyplomatyczny talent.

Minden: Tak, ale... też potrafię przekonać kogo trzeba.

Atali: Dobrze o tym wiem, moja droga. Zostawiam ci pod opieką wyspę. Pod żadnym pozorem nie możemy jej stracić.

Minden: Dziękuję, ale jeśli wolno, wolałabym lecieć...

Atali: Bez dyskusji. Proszę cię, podjęłam już decyzję. I sugerowałabym trochę umocnić wschodnią stronę wyspy.

Minden: Ech...

Atali: Wróg nie śpi. Musimy być czujne.

Sączysmark: Blondyna dostaje co najlepsze, nie? Skąd ja to znam. O cię, Thorze.

Atali: Czkawko. Ja przygotuję się do podróży, a tobie proponuję trochę odpocząć.

Astrid: Jak tylko przyleci Czkawka i Atali, musimy się zastanowić, co dalej z Łowcami, no i... co z Johannem. I kolejna sprawa – trzeba gdzieś naprawdę dobrze schować te soczewki.

Mala: To ja sugerowałam ukryć je w naszym wulkanie. Miejsce dzikie i niedostępne, nikt nie będzie tam szukał.

Dagur: Hahaha... Chcesz je skitrać w aktywnym wulkanie, ja dobrze zrozumiałem?

Mala: Tak.

Dagur: Jasne. No a co jak ten... no-no-no-no wiesz, jak... nagle wybuchnie?

Mala: Nawet jeśli wybuchnie, mamy Eruptodona. Lawa to jego żywioł.

Dagur: Jeśli, jak – jedno i to samo. I taka pewna jesteś, że twój wielki obrońca da sobie radę z całą masą lawy? A widzisz, nie jesteś. Mówię wam, że najlepsza będzie Wyspa Berserków. Przecież nasze straże...

Mala: Wręcz podręcznikowo wpadają we wszystkie możliwe zasadzki. Czy może coś pomyliłam, kolego?

Dagur: Ta. Sztywna paniusia myśli, że pojadła wszystkie rozumy, a tak naprawdę to jest chuda jak tyka.

Astrid: No dobrze, moi drodzy. Może jednak się trochę uspokójmy.

Dagur: ARGH! A po co? Co, ja się denerwuję? No bo... chyba nie zwariowałem, to ona się wkurza, bo ja... oaza ciszy i spokoju.

Astrid: Ech.

Śledzik: Załatwimy to. Sztusia, piruecik. To jest, moi mili państwo, kółeczko bez awantur. Można państwa prosić?

Minden: Ale dlaczego Atali nie chciała mnie ze sobą zabrać? No... jak Nadia? Serio Nadia? Niby Nadia jest lepsza ode mnie?

Sączysmark: Znam ten ból, mała, znam ten ból. Ale taki już jest ten świat. Wodzowie zawsze zlecają te ważniejsze akcje chudym blondynom, a nam, dzielnym, rzucają jakieś marne ochłapy i jeszcze liczą, że będziemy im za nie dziękować. Wiesz, co myślę? Że tak naprawdę to się nas boją, bo jesteśmy najlepsi. Ale nic nie zmienisz, więc przywyknij, bo to, że coś by "mogło" i "powinno", jeszcze nie znaczy, że "musi" i "będzie".

Minden: Ale tak nie może być. Nie, ja się nie zgadzam.

Sączysmark: A to się nie zgadzaj. Tak długo cię będą urabiać, aż stracisz czucie. Wiem, co mówię.

Skrzydlata Panna: Minden! Minden! Płonie kawał lasu po zachodniej stronie wyspy. Ogień szybko się rozprzestrzenia.

Sączysmark: Ech. No to idę po Czkawkę.

Minden: Czekaj. Nie.

Sączysmark: Ale co znaczy "nie"?

Minden: Bo może to jest właśnie to? Patrz, mam szansę jej udowodnić, że się nadaję. No wiesz, że jestem silna i można mi zaufać.

Sączysmark: Hehehe... Ta, dobra. Miewałem czasem podobne pomysły, ale nic z nich raczej nie wychodzi.

Minden: Natychmiast zbierz straże. Widzimy się po zachodniej stronie.

Skrzydlata Panna: Ale wszystkie?

Minden: Mówię, że wszystkie. I razem, pod moim przywództwem, ugasimy ten pożar.

Sączysmark: Wiesz, no nie wiem. Nie jestem przekonany. Trochę dużo tego ognia. Duuużo ognia.

Minden: Skrzydlate, szyk bojowy i do dzieła!

Skrzydlata Panna: Wszystkie rowy wykopane!

Minden: I co? Nie mówiłam? Po co nam taki Czkawka czy Atali? Może w końcu do niej dotrze, że wcale nie jestem do niczego. Ach.

Czkawka: No nie.

Atali: A gdzie Minden? Gdzie strażniczki?

Czkawka: To ja ich odciągnę, a ty lepiej zostań i pilnuj smoków.

Atali: Nie, moment. To jest moja wyspa. Ja będę jej bronić.

Czkawka: No i gdzie wyście byli?

Sączysmark: No bo... Ej, no bo to nie moja wina, próbowałem ją powstrzymać.

Atali: Co to ma być? Gdzie się podziały strażniczki?

Minden: Bo je zabrałam.

Atali: A zdradzisz po co?

Minden: Gasiłyśmy pożar po zachodniej stronie wyspy.

Atali: Naprawdę? Najprostsza dywersja świata. Pułapka. Dałaś się złapać jak dziecko i zostawiłaś wyspę bez... ach!

Minden: Atali!

Czkawka: Mordko! No dobra, mało brakowało.

Minden: Wycofujemy się! Lećcie chronić młode.

Skrzydlata Panna: Tak jest.

Minden: Tutaj. Szybko.

Czkawka: Nie bój się. Przecież chcemy ci pomóc.

Minden: Dlaczego nas zaatakowali?

Czkawka: Bo szukają soczewek do Smoczego Oka. Zobaczcie, macie coś takiego gdzieś tu na wyspie? Wiesz coś o tym?

Minden: Nie. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.

Czkawka: No to całe szczęście.

Minden: I co? Co mamy teraz robić?

Czkawka: Zaraz wyślę Straszliwca do Obrońców Skrzydła. Mam nadzieję, że Astrid i reszta zdążą nam pomóc.

Sączysmark: Ty. Po co ty kłamiesz?

Minden: Ale jak to kłamię?

Sączysmark: Chyba zapomniałaś, że jesteśmy tacy sami, słoneczko. Może i pierwszy raz widzę to spojrzenie, ale znam je na pamięć. Sto procent, że macie na wyspie soczewkę. Przyznaj się. Heh. A, wiedziałem.

Minden: Proszę cię. Czekaj. Hej. Ja polecę po tę soczewkę i schowam, żeby nie znaleźli.

Sączysmark: Ale wiesz, że to naprawdę zły pomysł?

Minden: Kiedy ja muszę odpokutować.

Sączysmark: Super, ale może by tak innym razem?

Minden: To kwestia honoru. Proszę cię, Sączysmarku. Zrozum mnie.

Sączysmark: Hę? Jeśli coś pójdzie nie tak, a idę o zakład, że wszystko pójdzie nie tak, obiecujesz, że powiesz Czkawce, że próbowałem, że z całych sił próbowałem, ze wszystkich sił próbowałem cię powstrzymać, jasne?

Mala: Stoję na czele Obrońców Skrzydła od tak wielu lat, że...

Dagur: Dziewczyńsko myśli, że zna się na bojach lepiej od Dagura. Ludzie, spójrzcie na to ciało.

Śledzik: Dobra, spokój, już wszystko rozumiem. Dagur, Mala rozwiązała w życiu więcej sporów, niż ty masz na głowie włosów.

Dagur: Będzie się czepiać fryzury? Ach, ojej, no przykro mi, włosy to odziedziczyłem po tatku. To teraz przekaż pannie przemądrzałej, że fajnie, że ma nadzieję, że plan wypali, ale że nadzieja to jednak żadna strategia!

Mala: AAA!

Śledzik: Chyba słyszała, wiesz?

Mala: Nadzieja też jest ważna, bo podtrzymuje ducha walki, ale co ty możesz o tym wiedzieć.

Dagur: Nadzieja to nie strategia, nadzieja to nie strategia, nadzieja to nie strategia. Nikt mnie nie przegada.

Mieczyk: Śledziu, Śledziu, Śledziu...

Mala: Taki jesteś mądry?

Mieczyk: ...tak to w życiu bywa, że nie każdy ma talent do mediacji.

Szpadka: Ale spokojnie, bo profesjonaliści są wśród nas.

Mieczyk: I tak się składa, że Szpadka i ja rozstrzygaliśmy wszelakie spory w rodzinie Thorstonów nim jeszcze nauczyliśmy się mówić. Ta, mediacje w łonie, to było coś. Nic się nie martw. Załagodzimy te swary, zanim zdążysz wykrzyknąć...

Szpadka: "Nad głową lina"!

Śledzik: Jaka lina?

Szpadka: Nad głową!

Mieczyk: Kto pierwszy strąci przeciwnika na ziemię, wygrywa!

Szpadka: Walka, walka, walka, walka!

Astrid: No dobrze, a czy wy w ogóle wiecie, co znaczy taka mediacja?

Mieczyk: Sztuka spędzania czasu w ciszy i spokoju bez ruchu.

Szpadka: Przynosząca pełną świadomość umysłu i spokojne jelito.

Astrid: Jasne, ale to medytacja. Tak jakby.

Mieczyk: Coś sobie ustalmy. Kto tu jest specjalistą od mediacji? Ty czy my? A kto jest specem od spokojnych jelit? Szpadka.

Szpadka: Hm.

Mieczyk: A no widzisz?

Astrid: Tss.

Minden: O tam, na dole.

Sączysmark: Tam, na dole – w sensie gdzie, na dole?

Minden: Ech. No jak, gdzie? Na samym dole. Trzeba polecieć, inaczej się nie da.

Sączysmark: Serio? Co ty nie powiesz?

Minden: Dobra, Smarku. Bierzemy się w garść.

Sączysmark: A ty to już nie komentuj, dobra? Wow. A to to super, co to jest?

Minden: Kiedy Zbiczatrzasł ginie w walce, tak oddajemy mu cześć. Podobno duchy zmarłych smoków nawiedzają to miejsce. I jak się dobrze wsłuchać, to czasem nawet słychać ich jęki.

Sączysmark: Ta... ja nie jestem chwilowo jakimś fanem smoczych duchów. Ani w ogóle żadnych duchów. Serio? Soczewka w smoczym oku? Heh. A mnie się wydawało, że wy jesteście jednak... dużo sprytniejsze. Hm.

Czkawka: Smarku! Minden! Sączysmark! Nie no, bosko. Zostańcie tu. Macie bronić smoków i Atali, jasne? Nikogo nie wpuszczać poza mną. No dobra, mordko. Musimy ich stąd porządnie wypłoszyć. No Smarku, tak szczerze to byś mi się teraz naprawdę przydał.

Minden: Nie mówiłam? Udało się!

Sączysmark: A ty znasz takie powiedzonko: "Nie chwal jaka przed zachodem jaka, bo jeszcze przechwalisz"?

Minden: Nie, nie słyszałam. Ale, że co? Że niedobrze jest?

Sączysmark: Zgadza się.

Czkawka: Tak jest, mordko. Jeszcze wyżej. Pięknie! Wow.

Krogan: O, proszę. Ha, jaka miła niespodzianka.

Sączysmark: Spóźniliśmy się.

Czkawka: Ach. Aaa...!

Minden: NIE! Ach.

Sączysmark: Minden! Ach. Dobra nasza. Dawaj nura, Hakokieł.

Krogan: Zostawcie ich. Chłopak i smok w zupełności nam wystarczą.

Sączysmark: Hakokieł. Czyli tak. Porwali Czkawkę, Atali ranna a Hakokieł cały poobijany. Trzeba pomyśleć. Halo! Kobieto! Mogłabyś mi jednak trochę pomóc.

Minden: Zawiodłam, Sączysmarku. Zawiodłam swoją Atali i zawiodłam plemię.

Sączysmark: Dobra, dobra. Później o tym pogadamy. Teraz może jednak...

Minden: Nie widzisz, że to moja wina? Dokonałam fatalnych wyborów.

Sączysmark: O, nie, nie. Chwila, co ty robisz?

Minden: Przykro mi, maluchu. Nie jestem godna nosić cię i chronić. Splamiłam swe imię. A ty miałeś rację, taki już jest ten świat. Nie zasługuję na miano Skrzydlatej Panny.

Sączysmark: No ekstra. Heh, a... Ale ty sobie żartujesz, nie? To jest jakaś... jakaś taka wasza babska podpucha? Heh. No, bardzo śmieszne. Chore, ale śmieszne. Czekaj. Nie odchodź! Ech. To ja ci powiem, że jest źle. Minden sobie poszła, trochę przeze mnie, ale nic nie zrobiłem, ty wiesz, że nic nie zrobiłem. A, mowy nie ma. Nie będę teraz za nią latał. Mam własne problemy. Poważnie? Będziesz się teraz wtrącał...? Aa! O, ludzie, ratunku! Aa! A-ha-ha-a! Aaa...! Hehehe. Nie wiem, jak wy nad tym panujecie, robi sobie takie, co chce. Ach. Aa! I co? Nie mówiłem? Słuchaj mała, chyba się jednak nie do końca zrozumieliśmy. Ja nie chciałem, żebyś ty rezygnowała i się poddawała. Dobra, to może inaczej. Słuchaj, odejść można zawsze, bo to proste i wygodne, i nikt się nie czepia. Taka trochę łatwizna. Tyle razy odchodziłem i rzucałem swoich jeźdźców, że na serio wiem, co mówię.

Minden: Ale nie rozumiesz? Atali mnie nie szanuje.

Sączysmark: Dała ci najtrudniejsze i najpoważniejsze zadanie. Zostawiła pod twoją opieką całą wyspę, kobieto.

Minden: To ty powiedziałeś, że faworyzuje blondynę.

Sączysmark: He, a ty się mnie posłuchałaś? Przecież jestem durniem. Pytaj, kogo chcesz. Ach! Nie dotykać! A-ach.

Minden: N-nie wiem, co myśleć.

Sączysmark: Hej. Tu i teraz, dziewczyno. Teraz jest twoja chwila. Może nie od razu chwila wielkiej chwały, ale tu i teraz musisz podjąć najważniejszą decyzję. Albo wybierasz urażoną dumę albo swoją misję, szefową i resztę walecznych babek.

Minden: Hej, rany. Nikt nigdy jeszcze tak do mnie nie mówił.

Sączysmark: No, wybacz, bo ja...

Minden: Ale nie, t-to było ładne, takie... wiesz, szczere. I prawdziwe.

Sączysmark: Tak, znany jestem z tego, że mówię, co mi leży. Eee...

Minden: No dobra, pomyślmy.

Sączysmark: Świetnie, myślmy sobie, ale możesz proszę to ze mnie zabrać? Nie no, wszystkie wasze smoki na to reagują?

Minden: Pewnie.

Sączysmark: Yy. Hm...

Mala: Spokojnie, powoli. Ostrożnie. Nie, nie, nie, nie, nie. W lewo nie.

Dagur: Ło-o-o-oł. Ło-o-oł.

Szpadka: Ehehehe.

Mala: Och.

Dagur: I patrz, złapałem. I wcale nie sama skóra i kości.

Mala: Coś ty powiedział?

Dagur: Żarcik, żarcik. Hehehe...

Mala: Ech.

Astrid: No niesamowite, ty wiesz, że chyba działa?

Mieczyk: No niesamowite, ty wiesz, że chyba działa?

Szpadka: Proszę cię, najgłupszy z naszych wszystkich pomysłów i wypalił?

Mieczyk: Chyba to kupili.

Szpadka: Powinniśmy otworzyć interes.

Śledzik: I w twarz. Czemu zawsze w twarz? O masz. Łowcy Smoków zaatakowali Wyspę Skrzydlatych Panien.

Astrid: Mala! Dagur! Czkawka ma kłopoty!

Mala: Ha!

Lotnik: A rusz się, paskudne smoczydło.

Lotnik 2: Idziemy.

Lotnik: No już, ruchy. Weźcie go zamknijcie. No właź. Hej! Jeźdźcy lecą!

Sączysmark: Łuhu! Ła-a-ał.

Czkawka: Ee, no witam. A co ty wyprawiasz?

Sączysmark: Nie bój nic, będzie fajnie, zobaczysz. Gotowy? Tego chcesz?! No to chodź. Weź sobie! Ha! Ło!

Czkawka: No to po nas.

Lotnik: Ał!

Sączysmark: Aaa...! Aa!

Lotnik 2: Hahaha...

Sączysmark: Teraz! Ahahaha! Oo. O, niedobrze. Raczej będzie bolało. Ratunku! Aaa! Co? Hahaha! Hę? No. A to co to miało być?

Czkawka: Okazuje się że Krogan i jego Paszczogon nawiązali jakąś więź.

Mala: Zaatakujemy go z góry, zgoda?

Dagur: Z góry, z dołu, jak tylko sobie życzysz.

Mala: Beczka! Beczka, dawaj! Teraz!

Mala i Dagur: No to niezły z nas zespół.

Dagur: Oo. Pierwszy.

Mala: Co?

Dagur: I po co my się tyle kłóciliśmy?

Mala: Nie wiem, mój ty szalony Dagurze.

Dagur: Szalony. Hahaha. Jakoś to brzmi tak szlachetnie w jej ustach, nie?

Mala: A co się dziwisz?

Mieczyk: Za kolejną fantastyczną mediację w stylu Thorston! Haha! A teraz rozluźniamy jelita, bo ile można?

Minden: U nas na pewno będą bezpieczne.

Sączysmark: Odchodzisz, czy zostajesz?

Minden: Nie podejmuję najlepszych decyzji. Udowodniłam to dziś parę razy.

Atali: Nonsens. Czy jesteś raptowna? Owszem. Ryzykujesz? Pewnie. Też taka byłam. Jesteś Skrzydlatą Panną i wierz mi, że pewnego dnia zostaniesz wspaniałym wodzem.

Sączysmark: Dobra, dobra, wiem co powiesz. Że w jakimś stopniu to moja wina.

Czkawka: A wcale nie. Bo pomogłeś Minden i w ogóle super się zachowałeś. Nasze małe plemię jest z ciebie dumne.

Sączysmark: To co? To jak się trafi jakaś ważna i odpowiedzialna fuszka, to...?

Czkawka: Będzie twoja, jak pokonasz Astrid.

Sączysmark: Ahaha. A wiesz, co? Może dzięki. Nie trzeba. Bierz sobie tę swoją fuchę. Dobrze mi gdzie jestem. Nic nie będziemy zmieniać.

Advertisement